Archiwa miesięczne: Sierpień 2011

#66. „Ścięte głowy” – Reginald Hill

"Ścięte głowy"


Tytuł: „Ścięte głowy”
Autor: Reginald Hill
Wydawnictwo: Nowa Proza
Liczba stron: 368
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-7534-049-5
Ocena: 8/10
Data przeczytania: 31 sierpnia 2011


„(…) każdemu przydałaby się w życiu odrobina nieprawdopodobieństwa (…) Tyle, że mało kto ma odwagę je zaakceptować.”

Głównym bohaterem książki jest Patric Alderman, który po śmierci swojej ciotecznej babki Florence dziedziczy w spadku pokaźną posiadłość z ogromnym różanym ogrodem – Rosemont House. Z początku wydaje się, że Patric wiedzie szczęśliwe życie u boku eleganckiej, młodej żony wraz z dziećmi. Jednak nie wszystko w rzeczywistości jest takie, na jakie wygląda. Richard Elgood, pracodawca Patrica Aldermana, przychodzi na komisariat policji z pewną delikatną sprawą. Chce złożyć zeznania, w których oskarża Patrica o liczne morderstwa, które mają związek z sięganiem po awans. Andrew Dalziel i Peter Pascoe będą musieli zweryfikować zeznanie dawnego znajomego Dalziela, który niespodziewanie wkrótce się z niego wycofa… I wtedy będzie już za późno, bo sytuacja wyraźnie wzbudzi czujność podinspektora i komisarza. A dzięki młodemu azjatyckiemu kadetowi Shaheed’owi Singh śledztwo obierze nowe tory. Policjanci skierują swoją uwagę na żonę Aldermana – Daphne, odkrywając, że domniemanych morderstw Petera może być coraz więcej…

Główne postaci tej książki i jednocześnie serialu BBC opartego na jej podstawie to dwaj policjanci: podinspektor Andrew Dalziel i komisarz Peter Pascoe. Andrew to starszy mężczyzna, z pokaźnym… doświadczeniem ale i brzuchem. Samotnik, lubujący się w rasistowskich żarcikach skierowanych w stronę nowego kadeta, dla którego praca znaczy wiele. Natomiast Peter to młodszy policjant, żonaty o spokojniejszym usposobieniu. Przed mężczyznami trudny orzech do rozgryzienia. Mało rzetelnych dowodów. Tylko poszlaki i przypuszczenia. Czy uda im się schwytać prawdziwego mordercę? O ile taki w ogóle jest…?

Książka jest podzielona na 4 części. Każdą z części poprzedza cytat. Natomiast rozdziały są poprzedzone nazwami i krótkim opisem gatunków róż. Nie bez powodu okładkę książki zdobią róże, odgrywające ważną rolę w życiu głównego bohatera. Warto zwrócić przede wszystkim uwagę na to, jak kreuje swoje postacie autor. Są one bardzo wielowymiarowe, nigdy do końca nie jesteśmy w stanie poznać ich uczuć – co sprawia, że kryminał jest bardzo dobrą zagadką.

Angielskiemu pisarzowi udało się stworzyć niepowtarzalną historię na miano kryminałów Agathy Christie. Wielowątkowe historie, złożone sprawy kryminalne, śledztwa i jedni z najlepszych policjantów, którzy zrobią wszystko by dojść do prawdy. A na dodatek odrobina charakterystycznego angielskiego humoru.

„Ścięte głowy” to, jak się dowiedziałam już 3 (po „Okrutnej miłości” i „Małym sprzątanku”) kryminał Reginalda Hilla z serii „Dalziel & Pascoe”, ale pierwszy i mam nadzieję, że nie ostatni jaki miałam okazję czytać. Na szczęście w każdej kolejnej książce autor delikatnie wprowadza czytelnika w historię i zręcznie przedstawia znanych z poprzednich części bohaterów, tak, że zaczynając od 3 książki z tej serii nie tracimy nic. Fanom dobrych kryminałów, trzymających w napięciu z misternie stworzonymi zagadkami i fachowo wykreowanymi postaciami polecam tę książkę!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Nowa Proza

#65. „Pewna forma życia” – Amélie Nothomb

"Pewna forma życia"


Tytuł: „Pewna forma życia”
Autor: Amélie Nothomb
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 111
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-7495-758-8
Ocena: 8/10
Data przeczytania: 29 sierpnia 2011

Amélie Nothomb to belgijska pisarka, z której twórczością nie miałam dotychczas żadnych kontaktów. Autorka uwielbia pisać listy i właśnie pewien epistolarny okres z jej życia został opisany w książce „Pewna forma życia”. Książką zainteresowała mnie Kasandra_85, a teraz „Pewna forma życia” powędruje do Książkówki, jako nagroda w konkursie.

Melvin Mapple to szeregowy amerykańskiej armii od 6 lat stacjonujący w Iraku. Decyzję o zaciągnięciu się do wojska podjął z przymusu – był to jedyny sposób, by w jakimś stopniu uniknąć biedy i głodu. 30 latek nie wiedział wtedy jak katastrofalna w skutkach dla jego zdrowia i życia będzie ta decyzja. Dlaczego? Ponieważ teraz widzimy go jako 39-letniego weterana wojennego, który waży prawie 200 kg, popada w schizofrenię i cierpi z powodu… jedzenia. „W nocy, przygnieciony własnym ciężarem, wyobrażam sobie, że to nie moja tusza, tylko piękna, młoda kobieta leżąca na moim ciele.” Kobieta imieniem Szeherezada. Postanawia napisać list do swojej ulubionej autorki – Amélie Nothomb, która z początku jest sceptycznie nastawiona do postaci żołnierza. Obawia się, że może być to jakiś kiepski żart. Z czasem jednak zaczyna się nim coraz bardziej interesować i prosi mężczyznę, by opowiedział jej o sobie.

„Drogo zapłacił za zaspokojenie głodu.”

Z początku widzimy jak Melvin pochłaniając ogromne ilości jedzenia tworzy swoisty bunt przeciwko wojnie, w którą został wplątany. Nie od dziś wiadomo, że otyłość w najdalszym stadium rozwoju towarzyszy amerykańskim żołnierzom, którzy nie mogą pogodzić się z tym, że muszą zabijać niewinnych ludzi – w tym kobiety i dzieci. Jedzenie staje się ich substytutem życia – cieszą się, że jeszcze żyją i jednocześnie buntują się przeciwko amerykańskiemu systemowi. Książka nosi tytuł „Pewna forma życia” ponieważ Melvin Mapple, dzięki autorce zyskał „dostęp do pewnej formy istnienia.”

Ciężko jest zrecenzować tę krótką, 111-stronicową książeczkę tak by nie zdradzić wszystkich wątków. Pewne jest to, że pani Nothomb pięknie operuje słowem pisanym, nie pozwalając czytelnikowi oderwać się od ciekawej lektury. Mnie książka nauczyła dwóch ciekawych słów: pleonazm i paralipsa.

Pierwszy raz spotkałam się z tak oryginalną książką. Historia w niej opisana całkowicie mnie zaskoczyła swoim zakończeniem – mogę nawet powiedzieć, że nieco mnie to zakończenie rozczarowało. Ale autorka ma otwartą furtkę, jeśli chciałaby kiedyś dalej kontynuować ten wątek. Jestem ciekawa jak to się wszystko skończyło w prawdziwym świecie… Polecam :)

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Muza S.A.


Sztukater

#64. „Bractwo” – John Grisham

"Bractwo"


Tytuł: „Bractwo”
Autor: John Grisham
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 288
Data wydania: 2000
ISBN: 83-7245-450-7
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 20 sierpnia 2010

„Bractwo” uznane za punkt zwrotny w karierze Grishama, jest naprawdę fascynującą książką. Pełną czarnego humoru, ironiczną ale obiektywnie realistyczną. Za każdą stroną kryje się przenikliwy opis obserwacji ludzkich zachowań, często bardzo dowcipny a zarazem groteskowy.

Więzienie federalne o złagodzonym rygorze w Trumble. Wielka polityczna intryga i trzech antybohaterów, szereg dobrych i jednocześnie złych postaci, ludzie, którzy są w stanie za milczenie zapłacić każdą cenę.

Tym razem nie ma procesów i pojedynków w sądzie, które były niczym znak rozpoznawczy autora. Nie ma samotnego prawnika, stawiającego czoło wielkiemu spiskowi (jak w „Firmie”, czy „Raporcie Pelikana”). Ale jest więzienie i polityczna intryga, w którą wplątani są trzej byli sędziowie i ich wspólnik, wysyłają listy i zbijają masę pieniędzy w bardzo wątpliwy sposób. Są też agenci CIA i kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, który skrywa mroczną tajemnicę. Tajemnicę, która może zniweczyć wszystkie plany różnych ludzi, do jego gorącej posady w Białym Domu.

Podzielona na 39 rozdziałów książka, momentami wydaje się zbyt przewidywalna, by w następnej chwili, stać się aż nazbyt zaskakującą. Autor zgrabnie prowadzi główne wątki, nie dołączając do nich niepotrzebnych dygresji. Zmusza czytelnika, by sam domyślił się prawdy i nie narzuca swoich spostrzeżeń.

Jakie stosunki łączą dyrektora głównego biura CIA z prezydentem Stanów Zjednoczonych, skoro oboje stoją po tej samej stronie i ich zadaniem jest bezpieczeństwo państwa? Jaką tajemnicę skrywa wręcz idealny kandydat na kolejnego prezydenta USA? Czy mając przed sobą długi wyrok w więzieniu jesteś w stanie zarobić miliony? Jeśli tak, to w jaki sposób? Jaką wartość tak naprawdę ma ludzkie życie? A zwłaszcza, czy ludzie uczą się na swoich błędach?

Fenomenalny suspens! Brak jakichkolwiek pościgów i strzelaniny! Tylko potyczka intelektów, przewidywanie kolejnych ruchów przeciwnika, co sprawia, że czytelnik, wręcz nie może oderwać się od książki.
Przyznam, że nie tego spodziewałam się, jeśli chodzi o zakończenie. Wydawało się zbyt szczęśliwe i jakby niedopasowane do reszty książki. Jednakże nie chcąc zniechęcać do czytania, dodam, że podsumować Grishama można tylko słowami: „geniusz sensacyjno-obyczajowych powieści prawniczych” i nie tylko prawniczych…!

#63. Wyniki konkursu na 1000 komentarz

Nie ma co tego odkładać, pewnie każdy jest ciekawy. Najwyższa więc pora oficjalnie ogłosić ZWYCIĘŻCZYNIĘ – która już zresztą wie, że udało jej się napisać właśnie ten 1000 komentarz – mojego konkursu.

Gratulacje dla EWY (KSIĄŻKÓWKI)!

Tak jak obiecywałam oto 3 książki do wyboru:
1) „Wampir i inne opowiadania” – Kim Youngha
(moja recenzja tutaj)
2) „Pewna forma życia” – Amélie Nothomb
(recenzja w trakcie pisania…)
3) „Moja łódka, czyli zwierzenia szaleńca” – Piotr Targowski
(moja recenzja tutaj)

Dodatkowo będzie coś słodkiego, coś do picia (po zaparzeniu) i własnoręcznie zrobiona zakładka, za którą muszę się zacząć brać. Także droga Ewo, proszę Cię o wysłanie mi Twojego adresu wraz z wiadomością, którą książkę chciałabyś dostać (mailto: x.miqa.x@hotmail.com)

Ogłaszam już, że skoro mamy 1000 komentarz, to będziemy zbierali się do 2000 komentarza. Zasady konkursu będą takie same – do wyboru jedna z 3 zaproponowanych przeze mnie książek, coś słodkiego, coś dobrego i własnoręcznie zrobiona zakładka. A baner konkursowy będzie wyglądał tak:

Wydaje mi się, że ten pierwszy baner był ładniejszy… No, ale nic to. Straszny gorąc dziś na dworze, prawda? Zresztą tak jak ostatnio. Także idę dokończyć sprzątanie, życzę Wam miłego weekendu – bo mój właśnie taki będzie :) Wracam wieczorem w niedzielę!

#62. „Jedyne dziecko” – Jack Ketchum

"Jedyne dziecko"


Tytuł: „Jedyne dziecko”
Autor: Jack Ketchum
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 324
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-61386-07-0
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 26 sierpnia 2011

„A on przyszedł na świat, żeby zrobić wiele rzeczy, ale również po to, by dać im nauczkę.
Przekazać im prostą prawdę.
Że świat jest mrocznym miejscem.
Miejscem, w którym chowasz się przed tym, co uczyniłeś.”

Czy słysząc „Jack Ketchum” przechodzą Was dreszcze i czujecie jak jakaś nieuchwytna groza czai się w powietrzu? Nie? To zdecydowanie powinniście zacząć się tak czuć, ponieważ mam zaszczyt przedstawić państwu amerykańskiego pisarza znamienitych horrorów, ulubieńca Kinga. Jeśli nie jesteście ludźmi o mocnych nerwach – to tę pozycję lepiej sobie odpuśćcie. Natomiast fani wszelakich horrorów będą mogli docenić literackie walory lektury.

„Jedyne dziecko” to horror, który sprawia, że czytelnika przechodzą dreszcze. Boi się, co będzie kryło się na kolejnej stronie. Jednak nie jest to horror w stylu science-fiction. Nie mamy tu żadnych potworów, zjaw, czy zombie a po prostu rodzinną tragedię. Koszmar, który odmieni życie każdego z głównych bohaterów. Już sam prolog sprawił, że czytałam z szeroko otwartymi oczami nie dowierzając opisywanej historii. Ale to był dopiero początek okropieństw, którymi miał karmić moje oczy Ketchum.

Lydia McCloud spotyka Arthura Danse’a na weselu swojej siostry, które ma miejsce w jego restauracji – The Cave. Po pewnym czasie zakochują się w sobie i Lydia wychodzi po raz drugi za mąż. Młode małżeństwo jest bardzo szczęśliwe, dobrze im się powodzi, Lydia nawet nie musi pracować. Niedługo potem rodzi im się syn – Robert. „Cieszyła się z życia. Dlatego przyszedł czas, żeby dać jej nauczkę.” Troskliwy ojciec, romantyczny kochanek i dobry mąż z czasem zamieni się w potwora uzależnionego od alkoholu, matki i broni. Zachowanie Arthura było jakby rozłożone na trzy płaszczyzny: w stosunku do żony, syna i innych kobiet.

W książce pojawi się również wątek poboczny – brutalne morderstwa kobiet. Policjant Duggan będzie za wszelką cenę starał się rozwiązać obie sprawy, które mogą być ze sobą powiązane. Odnalezienie prawdy okaże się skomplikowane.

Dużą część książki stanowi bardzo rzetelny opis rozpraw sądowych i kruczków prawnych. Walka z systemem okaże się bardzo ciężka i żmudna. Wynik końcowy będzie zatrważający. Czy winni zostaną ukarani? Czy prawda wyjdzie na jaw?

Jack Ketchum w perfekcyjny, bardzo umiejętny sposób ukaże studium psychologiczne głównych bohaterów. Wszystko, co się w ich życiu wydarzy będzie miało skutki w przyszłości. Realizm i precyzja z jaką autor oddaje klimat książki, sprawiają, że nie sposób się od niej oderwać, czyta się ją jednym tchem. Operuje dobitnym, dosadnym językiem bez zbędnych upiększeń. A okładka jest znakomita – od razu przyciąga uwagę czytelnika. Stanowi swego rodzaju preludium i zaproszenie do lektury.

„Jedyne dziecko” to horror o życiu rodzinnym – coś wyjątkowego w swojej makabrze. Jak pisze sam autor, wzorował się na pewnej historii młodej kobiety, która do tej pory siedzi w więzieniu. Dlatego książka tym bardziej jest przerażająca. Bo czy to mało razy słyszeliśmy w telewizji o domowych tragediach? Znęcaniu się, maltretowaniu, wykorzystywaniu. Takie koszmary mogą mieć miejsce w naszym najbliższym otoczeniu pozostając nigdy nie odkryte. Nigdy nie wiadomo, co kryje się za drzwiami domu naszych sąsiadów…

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Papierowy Księżyc

#61. „Ktokolwiek widział” – Colin Dexter

"Ktokolwiek widział"


Tytuł: „Ktokolwiek widział”
Autor: Colin Dexter
Wydawnictwo: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Liczba stron: 302
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-7489-168-4
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 24 sierpnia 2011

„Łączyło je [osoby] jednak coś, co w nadchodzących tygodniach nieubłaganie wciągnąć miało je w główny nurt śledztwa. Każda z nich znała bowiem, także na różnym poziomie prywatności, dziewczynę nazywającą się Valerie Taylor.”

Zaginęła nastolatka Valerie Taylor (17 lat), a policjant prowadzący jej sprawę na własną rękę ginie w wypadku. Sprawa trafia do rąk nadinspektora Morsa, ponieważ pojawiły się nowe, ważne poszlaki. Z początku niechętny nadinspektor, musi posłuchać swojego pracodawcy komisarza Stange’a i przejmuje niewyjaśnioną sprawę sprzed 2 lat. Mimo listu, który otrzymali rodzice zaginionej dziewczyny Morse przez cały czas uważa, że nastolatka nie żyje… czy ma rację?

Książkę otwiera prolog, w którym przedstawiony został, prawdopodobnie, pewien wieczór z życia dziewczyny – całkowicie owiany tajemnicą i mający nigdy nie wyjść na światło dzienne… Bardzo szybko dowiadujemy się z kim Valerie spędziła tamtą noc ale fakt ten zostaje sprytnie ukryty przed oczami policjantów. Czy ta osoba, a raczej ten mężczyzna jest w jakimś stopniu powiązany z zaginięciem Valerie? W końcu kiedy się poznali, jeszcze nie wiedzieli, że będą musieli się spotykać prawie codziennie…
Każdy rozdział poprzedza adekwatny do treści rozdziału cytat – stanowiący pewnego rodzaju motto dla późniejszej treści.

Nadinspektora policji – Morsa (którego imienia nigdy nie ujawnia autor) spotykamy już w 1 rozdziale. Ten miłośnik piwa, muzyki Wagnera i krzyżówek oraz wróg pająków to również najlepszy w swoim fachu oksfordzki detektyw z ogromną wyobraźnią. Oczywiście, do sprawy zaginięcia Taylor, Morsowi będzie potrzebny nikt inny jak jego przyjaciel – sierżant Lewis żonaty miłośnik frytek i racjonalista.

„- Rozwiązaliście już sprawę tego morderstwa, sierżancie?
– Jeszcze nie – warkną Lewis. – Ani ja, ani cholerny inspektor Morse.”

Dalsze śledztwo ukazuje, że list do rodziców został perfidnie podrobiony. Na dodatek sprzątaczka odkrywa ciało swojego pracodawcy zamordowanego we własnym mieszkaniu – to były nauczyciel Valerie. Czy obie sprawy są ze sobą powiązane? Czy morderca nauczyciela może być mordercą Valerie? I czy Valerie na pewno nie żyje? Sprawa nastolatki nie będzie łatwa do rozwiązania, jakby mogło się z początku wydawać. Przeciwko policjantom stanie szereg sprytnych i inteligentnych osób, które za wszelką cenę chcą ukryć prawdę. Pojawia się również podejrzenie, że Valerie była w ciąży. Kim więc był ojciec dziecka? Byłym chłopakiem ze szkoły?

„Znowu gdzieś w najdalszych zakamarkach umysłu Morse’a mały element układanki wskoczył na swoje miejsce.”

„Ktokolwiek widział” to świetny kryminał z nieprzewidywalną akcją i zaskakującym zakończeniem. Trzymająca czytelnika w napięciu książka zapewni świetną rozrywkę wszystkim fanom kryminałów. Zagadki pojawiające się na każdym kroku, śledztwo, które nagle staje w miejscu, brak jakichkolwiek poszlak… z tym wszystkim będą musieli zmierzyć się główni bohaterowie tego kryminału. Oczywiście, z pozytywnym skutkiem.

„Ktokolwiek widział” to 4 książka Colina Dextera, którą miałam możliwość recenzować dzięki portalowi Zbrodnia w Bibliotece. Miłośnikom dobrych kryminałów, trzymających w napięciu polecam twórczość Dextera – nie zawiedziecie się!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Zbrodnia w Bibliotece

#60. „Rozmowa kwalifikacyjna dla bystrzaków” – Joyce Lain Kennedy

"Rozmowa kwalifikacyjna dla bystrzaków"


Tytuł: „Rozmowa kwalifikacyjna dla bystrzaków”
Autor: Joyce Lain Kennedy
Wydawnictwo: Septem
Liczba stron: 296
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-246-3007-3
Ocena: 8/10
Data przeczytania: 23 sierpnia 2011

Wielu z nas ma już swoją pierwszą rozmowę kwalifikacyjną za sobą, ale wciąż wiele osób ma ją przed sobą. Jak wspominacie te kilka minut? Ciągnęły się Wam w nieskończoność? Marzyliście tylko o tym by opuścić „pokój przesłuchań”? Stres popsuł Wam całą prezentację? Czuliście się jakbyście występowali w jakimś reality show? Koniec z tym! Dzięki książce Joyce Lain Kennedy będziecie mogli pozbyć się towarzyszącym rozmowom kwalifikacyjnym nerwom, nieśmiałości, strachowi… i nie tylko! Przekonacie się również jak toczyć tę walkę o wymarzoną posadę i jak z łatwością ją dostać wyprzedzając wszystkich konkurentów.

Podzielona na 5 części i wiele pomniejszych rozdziałów książka, jest prosta w obsłudze. Z łatwością można znaleźć rozdziały, które nas najbardziej interesują. Zawiera parę świetnych ikon, które skutecznie pomagają zwrócić uwagę czytelnika na dane zagadnienie. Ponadto przedstawione zostały różne typy rozmów, ze szczegółowym omówieniem oraz testy osobowości, które uwielbiają przeprowadzać przyszli pracodawcy. Autorka zwraca uwagę również na kwestie, które czytelnik powinien opanować do perfekcji przed przystąpieniem do rozmowy kwalifikacyjnej. Uczy jak odpowiadać na trudne i nieodpowiednie pytania, tak by w dalszym ciągu pozostać tym najlepszym kandydatem. Język jakim pisze jest przystępny dla czytelnika i wzbogacony masą dobrego humoru i ciekawymi anegdotkami, co sprawia, że czytanie książki jest samą przyjemnością.

Czego może nauczyć Cię ten poradnik? Przede wszystkim walki ze złym stresem, który powoduje zaniki pamięci, nerwowe ruchy i to, że nieskładnie mówimy. Nauczy Cię jak bez zająknięcia odpowiadać na trudne i zaskakujące pytania zadawane przez Twoich przyszłych pracodawców. Książka jest świetną lekturą, która pomoże każdemu „dobrze się sprzedać nie zatracając siebie” i jednocześnie odpowie na pytanie „Dlaczego „bądź sobą” to kiepska rada?”

A więc na czym polega dobra rozmowa kwalifikacyjna? Tego zdradzić Wam nie mogę – mogę za to polecić tę wyjątkową książkę, której wcale nie traktowałam jak poradnik, a jak świetnie spędzony czas z amerykańską autorką, która była dla mnie jednocześnie nauczycielką i dobrą koleżanką. Dlaczego warto wybrać akurat ten poradnik spośród tylu dostępnych na rynku? Dlatego, że oprócz ciekawej edycji graficznej i merytorycznej, jest to książka napisana przez najbardziej znaną felietonistkę Ameryki poruszającą tematy związane właśnie z karierą. Ja do tej książki pewnie wrócę nie raz. Polecam!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Septem


Sztukater

#59. „Excalibur” – Bernard Cornwell

"Excalibur"


Tytuł: „Excalibur”
Autor: Bernard Cornwell
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Liczba stron: 580
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-62329-11-3
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 21 sierpnia 2011

„Excalibur” to ostatni tom Trylogii Arturiańskiej. Najważniejszy, bo poznamy w nim odpowiedzi na pytania, które nurtowały czytelnika od pierwszego tomu. Od trzeciego tomu tej wyjątkowej historii nie można się oderwać. Jest (o ile to możliwe) jeszcze lepszy od dwóch poprzednich. Fenomenu Cornwella nie da się opisać w paru słowach, z każdym tomem trylogii zaskakuje coraz bardziej, ale… o tym trzeba się przekonać na własne oczy!

„Powoli, niczym uspokajające się wody stawu, Brytania osiągała spokój.” Król znowu bezpiecznie zasiada na tronie, Artura tytułują cesarzem, rebelia Lancelota została krwawo stłumiona, a sam książę ukrył się w Vencie. Ale jak łatwo można się domyślić, był to spokój pozorny. Widmo wojny Brytów z Saksonami wisi ciężko w powietrzu. Merlin zgromadziwszy wszystkie Skarby Brytanii ma zamiar wezwać bogów – są dla wielu jedynym ratunkiem od plagi Saksonów i chrześcijan, mają przywrócić stary ład.

„Jeśli bogowie przybędą, nie będzie więcej zarazy, strachu ni wojny.”

„Excalibur” jest podzielony na 4 części: „Ogniska na Mai Dun” (w święto Samain ma odbyć się ważny rytuał do którego potrzebne są pewne ofiary…), „Mynydd Baddon” (nazwa bardzo ważnego miejsca, w tym rozdziale wojna wybuchnie na dobre), „Klątwa Nimue” (zaskoczy w wybraniu obiektu, który Nimue przeklnie a i koniec będzie wyjątkowy…), „Ostatni czar” (śmiem twierdzić, że to najważniejszy rozdział książki). Narracja w dalszym ciągu została w rękach Derfla Cadarna – najlepszego włócznika Dumnonii, przyjaciela Artura, ucznia Merlina – i wbrew pozorom jest on najważniejszą postacią w tej książce. I tak jak w poprzednich tomach – czytelnik będzie mógł zapoznać się ze spisem postaci i miejsc, które nieznacznie się zmienią.

Wreszcie dowiemy się dlaczego Derfel nie ma lewej ręki… w jaki sposób ją stracił. Poznamy również śmierć Artura i pozostałych najważniejszych postaci. Książę ponownie się ożeni. Weźmie sobie za żonę siostrę Izoldy – Argantę. Jednak jego serce zawsze będzie należało do Ginewry. Czy słabej armii Artura uda się pokonać napierających zewsząd wrogów? Na dodatek cesarz stanie przed poważnym pytaniem: czy dalej wspierać pogan? Czy może przyjąć Boga chrześcijan? Co byłoby nie do pomyślenia dla wielkiego druida – Merlina, który nie może uwierzyć w to, jak bardzo zmieniła się Brytania. Nie zabraknie również zdrad, oszustw, chęci wzbogacenia się i zdobycia władzy. A opisy wojen i walk zaspokoją każdego fana batalistycznych wątków. A więc kto doprowadził do upadku Dumnonii…?

Jeszcze większą rolę odegra metafizyka, która w niektórych momentach może się jednak wydać odrobinę uciążliwa. Przyznam, że momentami książka bardzo mnie przygnębiła – chyba za bardzo lubię dobre zakończenia.

Odniosłam wrażenie, że Trylogia Arturiańska specjalnie historię Artura ma wplecioną w historię życia Derfla, co czyni książki wyjątkowe i ciekawe. Godne polecenia. Od razu polubiłam postać Derfla, tak misternie wykreowaną i żałuję, że moja przygoda z tą trylogią już się zakończyła. Autor wszystkie ważniejsze wątki wyjaśnił, więc nie sądzę, by można było liczyć na kontynuację… Na dodatek zakończenie jest naprawdę pesymistyczne… i zaskakujące. I to chyba jest właśnie największy plus Cornwella – bazując na dostępnych źródłach historycznych i swojej wspaniałej wyobraźni, przedstawił ponurą Brytanię, taką jaka naprawdę była na przełomie V i VI wieku.

Jeśli szukacie wyjątkowej lektury, która przeniesie Was w kunsztownie wykreowany świat, pełen zadziwiających wydarzeń, niespodziewanych zwrotów akcji i wyjątkowych opisów – to Trylogia Arturiańska została stworzona właśnie dla Was. Porównałam również okładki zagraniczne i muszę pochylić czoła dla Instytutu Wydawniczego Erica za przygotowanie najlepszych okładek dla trylogii Cornwella. A fanów zapraszam również na oficjalną stronę: Trylogii Arturiańskiej.

Recenzja I tomu Trylogii: „Zimowy monarcha”
Recenzja II tomu Trylogii: „Nieprzyjaciel Boga”

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Instytut Wydawniczy Erica

#58. „Nieprzyjaciel Boga” – Bernard Cornwell

"Nieprzyjaciel Boga"


Tytuł: „Nieprzyjaciel Boga”
Autor: Bernard Cornwell
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Liczba stron: 560
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-62329-06-9
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 18 sierpnia 2011

„Nieprzyjaciel Boga” to drugi tom legendarnej już Trylogii Arturiańskiej napisanej przez brytyjskiego pisarza Bernarda Cornwella, który za swoje zasługi dla literatury otrzymał od królowej Elżbiety Order Imperium Brytyjskiego. Po przeczytaniu dwóch części trylogii, nie mam żadnych wątpliwości, co do tego, że są to niezwykłe książki.

„Bez króla panowałby chaos. (…) Król (…) to naród. Należymy do króla. Cokolwiek robimy, ja i ty, musimy popierać króla.”

„Nieprzyjaciel Boga”
został podzielony na 4 części: „Ciemna droga” (w której Merlin wraz z przyjaciółmi wyruszy na poszukiwania magicznego Kotła), „Wojna” (między oddziałami Brytanii a oddziałami saksońskich dowódców Alle i Cedryka), „Camelot” (był to czas w którym w Dumnonii panował pokój „Camelot istnieje jedynie w marzeniach poetów”) i „Misteria Izydy” (najdłuższa i najważniejsza część książki, a kultem Izydy parała się Ginwera – żona Artura). Tutaj również przed treścią właściwą znajduje się spis osób i miejsc, które w większości były mi już znane z „Zimowego monarchy”.

W II tomie trylogii Artura, czarnoksiężnika Merlina, Lancelota i Derfla – narratora, będą czekały wojny i czasy pokoju, który jest tylko pozorny. Chrześcijanie zaczynają wierzyć, że ich Pan przyjdzie już za parę lat na ziemię i zaczynają nawracać siłą pogan.
Artur pokaże swoje prawdziwe okrutne oblicze. Będzie siekł swoich wrogów bez skrupułów, paląc za sobą mosty. Jak łatwo można było się domyślić – tytułowym „Nieprzyjacielem Boga” nazwano Artura.
Merlin w dalszym ciągu będzie poszukiwał 13 Skarbów Brytanii, które – jak wierzy – pozwolą mu oddać Brytanię w panowanie dawnych bogów. Jest to nadzieja na porządek i pokój w Dumnonii i Saksonii, oraz na powrót pogańskich bogów i wyparcie chrześcijańskiego Boga. Niestety, ktoś kradnie wszystkie znalezione przez Merlina skarby, a użycie ich w niewłaściwy sposób będzie miała katastrofalne skutki.
Lancelot, jak to Lancelot – nie zmieni się, w dalszym ciągu będzie próżnym, kłamliwym zdrajcą, pałającym zemstą i żądzą władzy i bogactwa.
Derfel natomiast odnajdzie swoją miłość, wyruszy również na poszukiwania uwięzionej matki i dowie się, kto jest jego ojcem – a to będzie nie lada szok! Zostanie również mianowany przez Artura czempionem Dumnonii i musi wypełnić obowiązki z tym tytułem związane np. wychowywać młodego króla Mordreda razem ze swoją kobietą – księżniczką Ceinwyn. Ten jednak wydaje się być odpornym na wiedzę, wrednym i okrutnym chłopcem, któremu radość niesie cierpienie i śmierć innych. „Mordred nie był po prostu niegrzeczny – (…) on był niegodziwy.” Jednak młodemu królowi nie jest dane panować w spokoju długo…

Tak jak w pierwszym tomie, tutaj również występuje zabieg retrospekcji. Będziemy więc towarzyszyć dawnemu włócznikowi Derflowi i obecnemu – chrześcijaninowi, piszącemu tę historię „na żądanie królowej Igraine, młodej żony Brochvaela, króla Powys, który opiekuje się (…) klasztorem.”

„Artur próbował zmienić świat i jego narzędziem była miłość.” Dlatego te postanowi założyć stowarzyszenie Okrągłego Stołu. „Okrągły Stół nie był, oczywiście, nigdy oficjalną nazwą stowarzyszenia, które Artur nazwał Braterstwem Brytanii.” Było to stowarzyszenie, które na celu miało „próbę ujarzmienia rywalizacji, ambicji i wzajemnej wrogości.” Przyjaciele będą mogli wypróbować moc i trwałość swojej przyjaźni. W obliczu niesprawiedliwości, niebezpieczeństwa, zła i wojny będą działy się różne rzeczy.

Tak jak w I części trylogii napisałam, że obecna była metafizyka – tak w tej, czarów, uroków i klątw będzie multum. Poznamy dwóch krewnych syluryjskiego druida Tanabursa, zabitego w I tomie przez Derfla – braci Dinasa i Lavaina – nienawidzących Derfla, Artura i Merlina z całego serca. Bliźniacy mocno poplączą plany dumnońskich panów…

Autor sam pisze o trylogii „pełno w niej bowiem bohaterstwa, romantyczności i tragizmu” zwracając dużą uwagę na emocje towarzyszące bohaterom od radości, miłości i spokoju po szaleńczą nienawiść. Pojawi się również wątek bardzo tragicznej miłości Tristana i Izoldy, ot co. Cornwellowi trzeba przyznać, że umiejętnie stworzył tło powieści, zgrabnie wtapiając je w ramy historyczne. Sprawił, że czytelnik ma wyraźnie przed oczami wydarzenia, które autor opisuje w książce. Przyznam, że tą część czytałam w niektórych momentach z szeroko otwartymi oczami nie dowierzając niespodziewanym zwrotom akcji. Dla fanów historii, fantastyki – i nie tylko :)

A żeby przejść do pierwszej części trylogii, zapraszam TUTAJ.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Instytut Wydawniczy Erica

#57. „Zimowy monarcha” – Bernard Cornwell

"Zimowy Monarcha"


Tytuł: „Zimowy monarcha”
Autor: Bernard Cornwell
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Liczba stron: 560
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-62329-00-7
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 15 sierpnia 2011

Kto z Was nie zna choćby części legendy o odważnym, walecznym i niezwyciężonym Królu Arturze, czarnoksiężniku Merlinie i księciu Lancelocie? Bernard Cornwell zaprezentuje czytelnikom jedyną w swoim rodzaju legendę opartą na historycznych dokumentacjach. Szczegółowo zilustruje tło historyczne Brytanii w V i VI wieku, kiedy to wyzbywano się resztek romanizacji, a mieszkańcy pogrążali się w rozpaczy i długotrwałych konfliktach wewnętrznych i zewnętrznych – z Saksonami.

Ten kto Trylogię Arturiańską ma za sobą z pewnością podzieli moje zdanie o wyjątkowym stylu i pomysłowości brytyjskiego autora. „Zimowy monarcha” to pierwszy tom trylogii i mimo że znawczynią fantastyki nazwać mnie nie można, to muszę przyznać, że Cornwell mnie urzekł.

Żeby przejść do części głównej trzeba najpierw zapoznać się z listą postaci i miejsc, które zostały umieszczone na początku książki (i do których często wracałam podczas czytania). Książka podzielona jest na 5 części: „Zimowe narodziny” (tutaj poznamy głównych bohaterów i ich historie, zostaniemy wtajemniczeni w najważniejsze wydarzenia), „Królewska wybranka” (to w tej części będziemy mogli lepiej zapoznać się z Arturem i sytuacją w królestwie Dumnonii), „Powrót Merlina” (i jak łatwo jest się domyślić, właśnie w tej części aktywnie pojawi się Czarnoksiężnik Merlin), „Wyspa umarłych” („miejsce zsyłki niebezpiecznych szaleńców”), „Pod osłoną tarcz” (rozpocznie się ważna bitwa). Narratorem powieści, i jednocześnie jednym z głównych bohaterów, jest Derfel Cadarn – podopieczny Merlina i jeden z wojowników Artura, saksońskiego pochodzenia. Przyjaciel Nimue, początkującej druidki. Do pewnego momentu historię Artura poznajemy jako pogłoski przekazywane sobie z ust do ust – tworzące od początku wrażenie legendy. Cornwell dokonuje bardzo obrazowych i szczegółowych opisów, które zaraz po wyjątkowej i porywającej fabule, stanowią duży plus książki (zapewne i całej trylogii). Dochodzę jednak do wniosku, że fantastyka wyróżnia się zwłaszcza bardzo trudnymi do odczytania imionami bohaterów i nazwami miejsc.

„Brytania to wielki kocioł (…) w którym Artur strasznie namiesza.”

Artur – nieślubny syn Uthera, króla Dumnonii, Wielkiego Króla Brytanii i Pendragona, i Igraine, chociaż wydziedziczony przez ojca, który oskarża go o śmierć swego próżnego syna Mordreda, po śmierci króla zostaje jedynym mężczyzną, który może objąć władzę w Dumnonii. „Tak oto decyzją Wysokiej Rady wyklęty przez ojca Artur miał zostać zaprzysiężony jako jeden z opiekunów Mordreda.” Wnuk Uthera ze zniekształconą lewą stopą (również Mordred) jest za młody by zostać panującym królem.

„Królestwa potrzebują królów, a bez nich są jedynie bezpańskimi ziemiami, kuszącymi najeźdźców.”

W Brytanii toczy się społeczna walka religijna o wpływy. Ci, którzy oddają cześć chrześcijańskiemu Bogu, chcą wyprzeć pogan i nawrócić ich na chrześcijaństwo. Wrogie najazdy na ziemie Brytanii grożą jej upadkiem. Jedyną nadzieją tego kraju zostaje Artur. Czy uda mu się przywrócić pokój, porządek i wzmocnić pozycję Brytanii?

Gundleus, władca Sylurii, bierze sobie za żonę Norwennę matkę Mordreda, co ma zaprowadzić pokój między królewstwami. Po śmierci Uthera szybko okazuje się, że Gundleus jest zdrajcą i bezwzględnym, żądnym władzy mordercą. Na szczęście czarownica Morgana, siostra Artura wykazała się trzeźwością umysłu, dzięki czemu uniknięto tragedii. Ale to dopiero początek. Bo czy wojownikom Artura uda się pokonać wrogie oddziały Brytów i Saksonów?

Wyraźnie obecna jest też metafizyka. Czarnoksiężnik Merlin sprawuje władzę na górze Tor. Przygarnia porzucone dzieci, pozostawione na pastwę losu, wierząc, że posiadają one magiczną moc. Niestety, 7 lat temu opuścił swoje królestwo i wyruszył w podróż. Ludzie są zaniepokojeni, obawiają się, że Merlin już nie żyje… Ale nic bardziej mylnego! Druid pojawi się w najbardziej niespodziewanym momencie.

Ciekawostką jest fakt, że miecz, który Artur wyciągnął z kamienia, a który został mu podarowany przez Merlina, nie nazywał się Ekskalibur, a Caledfwlch. Na szczęście dla czytelnika w książce będzie przeważała ta pierwsza, łatwiejsza do wymówienia nazwa.

Co jest tak wyjątkowego w Trylogii Arturiańskiej (oprócz świetnej okładki, oczywiście)? Przede wszystkim to, że ma podłoże historyczne! Fantastyka oparta na zapisach historycznych – coś dla fanów historii i fantastyki! Jeśli nie boicie się zmierzyć z mrocznymi dziejami Brytanii i legendą Artura pełną niebezpiecznych przygód – czyli tą 500 stronicową książką – to jest to pozycja dla Was!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Instytut Wydawniczy Erica