Ostatnio, natchniona recenzjami Natuli, która też pomogła mi przy tworzeniu paru pytań (dziękuję!!) oraz wiadomością, że jedno z opowiadań Stefana Dardy („Spójrz na to z drugiej strony”) jest nominowane do Nagrody Zajdla postanowiłam moim czytelnikom przybliżyć postać znanego, polskiego pisarza książek grozy. Ciekawskich zapraszam również na stronę autorską pisarza -> KLIKNIJ TU. A teraz zapraszam do przeczytania mojego wywiadu.
JA: Co skłoniło Pana do obrania takiej, a nie innej drogi kariery, dlaczego zaczął Pan pisać? Czy była to osobista decyzja, a może ktoś Pana do tego zachęcił?
Stefan Darda: Zacząłem od pisania poezji i była to decyzja chwili. Później postanowiłem napisać coś prozą i okazało się, że te pierwsze próby spotkały się z pozytywnym odzewem internautów na jednym z portali artystycznych, co zachęciło mnie do kontynuowania pracy nad moją debiutancką powieścią – „Domem na wyrębach”. Z perspektywy czasu mogę z przekonaniem stwierdzić, że próby te były receptą na ogarniającą mnie szarzyznę dnia codziennego, próbą samorealizacji na kolejnym (po działalności muzycznej w czasie studiów) polu aktywności artystycznej.
Co uważa Pan za najtrudniejszą stronę pisania i bycia pisarzem, a co za najłatwiejszą i najmilszą? Czy pisanie książek to ciężka praca?
Pisanie jest zajęciem niezwykle wymagającym, ale też dającym wielką satysfakcję. Najtrudniejsza jest chyba świadomość, że są osoby, które czekają na kolejną książkę i związana z tym wewnętrzna presja, by ich nie zawieść. Najbardziej przyjemne są spotkania z Czytelnikami, którzy wysyłają sygnały, że to co robię spotyka się z pozytywnym odbiorem i wiadomości mailowe, w których wiele osób informuje mnie o pozytywnym odbiorze moich książek, z niecierpliwością pytając o kolejne.
Dlaczego wybrał Pan akurat ten gatunek jako swoją „specjalizację”, a nie np. powieści obyczajowe, czy kryminały, tylko właśnie powieści grozy, horrory?
W moich powieściach łatwo jest wyczuć fascynację polską kulturą ludową. Ta fascynacja jest niewątpliwie związana z działalnością muzyczną w „Orkiestrze św. Mikołaja”. Wizyty w miejscach zapomnianych przez ludzi i czas były kamieniem milowym w moim postrzeganiu świata. Swoją cegiełkę dorzucił też Stephen King i jego umiejętność kreowania obrazu za pomocą słów. Pewnego razu pomyślałem, że też bym tak chciał i stąd moje pierwsze kroki na niwie literatury grozy.

„Stefan Darda”
Skąd czerpie Pan swoje pomysły? Co stanowi Pana inspirację, natchnienie?
Nie ma prostego wzoru na pomysł. Inspiracją może być wszystko; na przykład w przypadku cyklu powieściowego
„Czarny Wygon” była to podróż mroczną, roztoczańską drogą w okresie wielkanocnym i pytanie
„co by było gdyby?”. Wielkim wyzwaniem dla autora jest umiejętność oddzielenia dobrych pomysłów od kiepskich. Mam nadzieję, że udało mi się ją w sobie przynajmniej w jakimś stopniu wykształcić.
Skąd pomysł na tak przerażającą postać Anielki? (chyba żadna bohaterka nie straszy tak skutecznie)
Anielka Komisarczuk jest wytworem mojej wyobraźni i prawdopodobnie tak bardzo straszy dlatego, że mamy do czynienia z kontrastem pomiędzy niewinną powierzchownością małej dziewczynki, a tym, co ona w sobie zawiera, czyli ze złem w czystej postaci. Takie kontrasty, jak sądzę, działają na podświadomość Czytelnika.
Czy bohaterowie Pańskich powieści np. Hubert, przyjaciel Marka Leśniewskiego, mają swoich prawdziwych odpowiedników?
To dla mnie wielki powód do dumy, że Czytelnicy podświadomie zakładają istnienie odpowiedników moich literackich postaci. Spotykam się wręcz nagminnie z pytaniami typu: „Kto jest pierwowzorem postaci Huberta Kosmali?”. Takich pierwowzorów przeważnie po prostu nie ma. Niemniej jednak z całą pewnością niektórzy z bohaterów moich powieści są wypadkową znanych mi osób. W większości przypadków nie potrafię (i to chyba dobrze) wskazać jednoznacznie osób, będących inspiracją do kreacji bohaterów występujących w moich książkach.
Czy utożsamia się Pan z którymś z bohaterów Pańskich powieści?
Marek Leśniewski – główny bohater „Domu na wyrębach”, ma pasje i zainteresowania podobne do moich, jednak bardzo wiele też nas różni, więc o jakimkolwiek utożsamianiu trudno mówić.
Skoro porusza się Pan w temacie duchów i upiorów czy jest w stanie coś Pana przestraszyć? I jeśli tak, to co jest? Czy obawia się Pan bardziej zjaw, czy może ludzi?
Agresja zjaw i upiorów musi być czymś spowodowana, natomiast agresja ze strony ludzi może nas spotkać bez żadnej konkretnej przyczyny. To oczywiste, że ludzie mogą być najbardziej przerażającymi spośród otaczających nas straszydeł.
Co sprawiło Panu największą trudność w pisaniu cyklu „Czarny Wygon”?
Cykl „Czarny Wygon” jest osadzony w konkretnym miejscu, na Roztoczu. Pisząc jego poszczególne części zdarza mi się mieć zbyt małą wiedzę o potrzebnych mi miejscach, więc wtedy wsiadam w samochód i jadę. Trochę daleko, ale taka wiedza jest dla autora bezcenna. Najlepszym przykładem jest lokalizacja i wygląd Domu Pomocy Społecznej w Krasnobrodzie. Mogłem pisać dalsze partie historii dopiero po tym, gdy pojawiłem się tam (około 150 kilometrów w jedną stronę) i zobaczyłem na własne oczy ostatnie miejsce pobytu mojej powieściowej Heleny Trześniowskiej.
Czego mogą się spodziewać czytelnicy po „Bisach”? Jaki będzie ten 3 tom? I kiedy można się go spodziewać w sprzedaży?
To będzie powieść inna, niż poprzednie, ponieważ akcja trzeciego tomu „Czarnego Wygonu” rozgrywać się będzie w przeciągu zaledwie tygodnia. To dla mnie wielkie wyzwanie i, nie ukrywam, swego rodzaju eksperyment autorski. Mam nadzieję, że Czytelnikom się spodoba sposób prowadzenia narracji tej książki. Co do terminu premiery, znane są już pierwsze konkrety, niemniej jednak (aby nie zapeszyć) wolałbym – póki co – o nich nie informować.
Czy może Pan uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić parę szczegółów odnośnie 4 tomu „Czarnego Wygonu” ?
W czwartym tomie dopiero Czytelnik będzie mógł uzupełnić wiedzę na temat genezy tytułu dwóch ostatnich części „Czarnego Wygonu”. Nie mogę się doczekać tej książki. To będzie powieść, która (przynajmniej taką mam nadzieję) uwiarygodni wszystkie poprzednie opisane zdarzenia. Właśnie ta część cyklu „Czarny Wygon” powinna przestraszyć najbardziej, ponieważ postaram się w niej uprawdopodobnić, że to, co wydaje się jedynie literacką ułudą, mogło wydarzyć się naprawdę…
Czy po zakończeniu serii „Czarny Wygon” planuje Pan zacząć pracę nad jakąś inną książką lub całą serią?
Po cyklu „Czarny Wygon” powinien w księgarniach pojawić się zbiór moich opowiadań. Cześć z nich będzie już znana Czytelnikom, ale zdecydowana większość będzie premierowa. Mam też w planach powieść nawiązującą do „Domu na wyrębach”, a także książkę z akcją zlokalizowaną w zupełnie nowych, odległych od Lubelszczyzny terenach. Jeszcze w tym roku moje opowiadanie pojawi się w jednej z antologii grozy.
Jak wygląda Pana zwykły dzień?
Wstaję około 7.30 i wychodzę na godzinny, dość wymagający, ze względu na przemyskie wzgórza, spacer. I to jest tak naprawdę jedyny stały punkt każdego mojego dnia. Później, w zależności od potrzeb i możliwości, piszę, odpowiadam na maile, przeglądam strony i fora literackie, czasem coś wpisuję w interesujących mnie wątkach. Popołudniami czytam lub redaguję to, co napisałem wcześniej. Czasem, jak miasto za bardzo mnie przytłacza, wyjeżdżam na wieś poszukać ciszy. Przed snem znów czytam albo oglądam jakiś dobry film. Światło i telefon wyłączam zwykle po północy.
Pisarzowi, panu Stefanowi serdecznie dziękuję za wywiad! I mam nadzieję, że mogłam Wam przybliżyć autora cyklu „Czarny Wygon” i zainteresować tych, którzy nie znają jeszcze twórczości Stefana Dardy do sięgnięcia po jego książki :) Za jakiś czas i u mnie pojawią się ich recenzje…