
„Dziennik Bridget Jones”
Tytuł: „Dziennik Bridget Jones”
Tom: #1
Autor: Helen Fielding
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 367
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7785-421-1
Ocena: 9/10
Data przeczytania: 19 marca 2014
Helen Fielding jest brytyjską dziennikarką prasową i telewizyjną, a także pisarką. Uwielbia podróże, czas wolny dzieli między Londynem a Los Angeles, obecnie pisze także scenariusze. Jest autorką pięciu powieści: „Dziennik Bridget Jones”, „Bridget Jones: W pogoni za rozumem”, „Potęga sławy”, „Rozbuchana wyobraźnia Olivii Joules” i najnowszej, trzeciej części o przygodach Bridget – „Bridget Jones: Szalejąc za facetem”.
Prawda jest taka, że historia Bridget wciągnęła mnie bez końca. Czytałam mimo wielkich chęci na sen, czytałam mimo obowiązków, które czekały i zadań, które piętrzyły się w stosie… Co takiego kryje się w tej niepozornej książce, która została nawet zekranizowana (2011, Renée Zellweger, Colin Firth, Hugh Grant).
„Wiem, że wszyscy jesteśmy psychotyczni, samotni, całkowicie dysfunkcjonalni i budujemy relacje wyłącznie przez telefon (…) ale nie ma to jak rodzina, co?”
Jakie są plusy bycia singlem?
Bridget Jones, to kobieta po 30-tce, pracująca w wydawnictwie, poszukująca księcia z bajki i diety cud. Książkę rozpoczynają postanowienia noworoczne Bridget, robiącej listę rzeczy, których nie będzie robić i które będzie robić, by: a)znaleźć faceta, b)schudnąć, c)uwolnić się od nałogów. Ma dość krępujących pytań zadawanych przez rodzinę i przyjaciół rodziców o jej życie uczuciowe, przecież ma jeszcze na wszystko czas… Tym sposobem wdaje się w romans z szefem, Danielem Cleave’em, który okazuje się być emocjonalnym popaprańcem, a w międzyczasie trafi się ulubieniec rodziny, bogaty rozwodnik karierowicz Mark Darcy, żonaty Australijczyk mieszkający obok i 23letni podlotek… Co z tego wszystkiego wyniknie? Biorąc pod uwagę niezwykłe roztrzepanie Bridget, bujanie w obłokach, nadużywanie alkoholu i papierosów – można spodziewać się wszystkiego!

Styl Helen Fielding jest bardzo lekki, książkę czyta się błyskawicznie. W fabule nie brak także zwrotów akcji, które czasem są przewidywalne, ale zaspokoją każdą czytelniczkę poszukującą niewymagającej powieści. Trzeba przyznać, że angielski humor jest specyficzny i nie wszyscy go lubią. Jednak w przypadku książki Helen Fielding nie musicie się obawiać, że czegoś nie zrozumiecie lub że nie będzie śmiesznie – wręcz przeciwnie – humor jest rozbrajający. Dodatkowo ja czułam specyficzną więź emocjonalną z Bridget, bo czasami też jestem tak pozytywnie zakręcona jak ona, mamy urodziny w tym samym miesiącu (ona 6 dni przede mną) i podobnie ważymy.
„Dziennik Bridget Jones” to książka jakiej było mi ostatnio trzeba. Pozwoliła mi się oderwać od rzeczywistości, nie była to wymagająca lektura, jednak bardzo przyjemna. Uważam, że powinna ją przeczytać każda kobieta – nieważne czy szczęśliwie zakochana, mężatka, rozwódka czy singielka. Każda z nas znajdzie odrobinkę siebie w jednej postaci zaprezentowanych przez Helen Fielding. Ponieważ mogę już porównać książkę do filmu, uważam, że warto najpierw przeczytać powieść, a potem z ciekawości obejrzeć film, bo jest zabawną komedią romantyczną, jednakże różniącą się paroma ważnymi detalami. Skusicie się?
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :
Otagowane:Bridget Jones, humor, literatura angielska, literatura kobieca, romans
Film kiedyś widziałem, jeszcze jako uczeń gimnazjum, jeśli mnie pamięć nie myli ;) Książki raczej mimo wszystko nie przygarnę, sama mówisz, że to rzecz dla kobiet :)
Ha czytałam jeszcze będąc w gimnazjum, czyli 100 lat temu :P Film widziałam wielokrotnie :) Właściwie to przydałoby się powtórzyć tę książkę przed najnowszym tomem przygód Bridget :)
Film oglądałam i to kilka razy, lubię go sobie serwować, kiedy dopada mnie zły nastrój :) Książkowej wersji nie znam, ale chętnie nadrobię braki.
@Piotr Wysocki: ale z dużą dawką humoru, więc męskie spojrzenie na tę książkę bardzo by mnie ciekawiło :) Może się jednak skusisz?
@Agata P.: ja, kiedyś spróbowałam, ale chyba byłam za młoda i po prostu nie mogłam przebrnąć przez to liczenie kalorii, myślenie o facecie itd. Teraz widzę to inaczej :)
@Magda: musisz koniecznie!
Jestem chyba jedną z nielicznych osób, które nie zakochały się w Bridget Jones. Do niedawna miałam nawet 2 pierwsze części – wydanie z końca lat 90., takie różowe. Ale zatrzymałam się na pierwszej stronie „Dziennika…”. To wydanie przynajmniej jakoś się prezentuje ;)
Zaczęłam czytać 3 część :) Mam nadzieję, że nie będziesz nigdy ważyła, ile biedna Bridget w tej części…
Bridget kochana… to jest klasyka, jak mogłaś wcześniej tej książki nie czytać! Szok :) Mam w planach kupno trzeciego tomu, muszę tylko uzbierać kesz.
A mnie już jakoś ,,przejadła się” postać Bridget Jones i jej perypetie nie śmieszą mnie tak jak kiedyś, dlatego dam sobie na ,,wstrzymanie” i odpuszczę powyższą pozycje.
Bardzo chcę przeczytać wreszcie książki o Bridget Jones,filmy widziałam :)
Najpierw widziałam film, później przeczytałam też książkę, ale jakoś Bridget nie przypadła mi do gustu. Niby czytało się przyjemnie, ale jednak czegoś mi brakowało. Pozdrawiam :)
film czasem się przewija i nawet jak nie ma nic innego to go obejrzę po raz n-ty, ale książkę chyba zostawię młodszym i piękniejszym.. choć brytyjski humor lubię i to bardzo.. :)
Czytałam „Dziennik…” i świetnie się przy nim bawiłam. Oglądałam również ekranizację – kreacja Renée Zellweger jest idealna. Ciesze się, że pojawiło się nowe wydanie i być może sięgnę po te pozycję ponownie. Ciekawa jestem o czym autorka pisze w trzeciej części przygód bohaterki.
To już chyba coś na miarę klasyka, ale ilekroć patrzę na tę książkę to zawsze tak samo mnie odrzuca ;)
Czytałam i podobało mi się, choć przyznam, że w tym przypadku wyjątek potwierdza regułę. Na ogół wolę książkę niż film, a tu film podobał mi się znacznie bardziej, na pewno wielki swój udział miała w tym rewelacyjna moim zdaniem rola Rene Zellweger.
Taka poczciwa klasyka chick-litu <3 Co prawda jak dla mnie to już czas Bridget przeminął i raczej nie wróci, ale fajnie powspominać :)
Nie wiem dlaczego, ale ta książka niespecjalnie mi się podobała, właściwie nie podobała mi się Bridget, jakoś jej problemy nie trafiały do mnie, ale może ja jestem z Marsa ;-)
Przeczytałam tylko pierwszą część z tej serii. I na razie do dalszych nie zajrzę.
Książki mam zaliczone, filmy także. Zdaje mi się, że wyszła trzecia część – to będę musiała przeczytać.
Jeszcze jedna książka do Twojego wyzwania.
Philipp Vandenberg – „Ósmy grzech główny”
http://monweg.blog.onet.pl/2014/03/20/osmy-grzech-glowny/
Uwielbiam Bridget Jones – z jej przygodami zapoznałam się dobrych kilka lat temu. Teraz mam ogromną ochotę na dorwanie najnowszej książki o jej perypetiach. :)
Oceniłam książkę nieco niżej niż ty, ale w sumie odczucia mamy podobne. Bridget i jej wpadki zupełnie mnie rozbroiły ;)
A słyszałam głównie negatywne opinie na temat tej książki, w sumie chętnie przeczytam bo film znam a książki jeszcze nie czytałam ;)
Czasami takie przyjemne, kobiece czytadło jest potrzebne. :) Książki nie czytałam, ale widziałam filmy i to nawet kilka razy, zawsze poprawiają mi humor.
Film oczywiście widziałam i to nie raz. Książkę nie wiem czy przeczytam, bo szczerze mówiąc ciężko mi się czyta jakąkolwiek powieść, kiedy wcześniej obejrzałam jej ekranizację:)
Nie rozumiem fenomenu Bridget. Mnie jakoś zawsze nudziła :)
To typowe „czytadło”, zapychacz czasu o kobietach – książka, jakich wiele na rynku. Poprawia humor, ale nic specjalnego nie wnosi do życia. Jednak w zalewie tego typu opowiastek Dziennik Bridget Jones się zdecydowanie wyróżnia i jeśli miałabym komuś polecić coś takiego na „odmóżdżenie”, to jest idealny!
U mojej mamy leży na półce, więc może potem ją jej ukradnę. :) Do tej pory znałam Bridget tylko z filmów o niej.
shelf-of-books.blogspot.com
Ha! Polubiłaś Bridget! :D
Czytałam naprawdę bardzo dawno temu. Bawiłam się świetnie. Przy drugiej części już trochę mniej świetnie. Na trzecią się nie piszę.
Link do wyzwania:
„Czerwień grzechu” – Elizabeth George
http://gosia72.blogspot.com/2014/03/czerwien-grzechu-elizabeth-george.html