Ponieważ serwis Zbrodnia w Bibliotece dla swoich miłośników kryminałów przygotował pewien konkurs w formie wywiadu zadanego pewnej polskiej debiutującej pisarce kryminałów, postanowiłam wziąć w nim udział.
Postanowiłam zabawić się w Detektywa… jesteście zainteresowani jak to wyszło? Zapraszam do przeczytania wywiadu z Saszą!
JA vel Detektyw Marta (Miqa): Pani… ekhem, Saszo Hady, dziękuję, że zgodziła się Pani odpowiedzieć na parę pytań, które z pewnością rozjaśnią mi pewne zawiłe kwestie… Rozumiem również, że jak nikt inny, ceni sobie Pani dyskrecję. Dlatego oczywiście nie będę nalegała, by zdradziła mi Pani w tym krótkim wywiadzie zbyt wiele szczegółów dotyczących pani osoby. Aczkolwiek… jakaś mała wskazówka dla Pani czytelników nie byłaby znowuż taka zła…
Proszę mi zdradzić, z czym kojarzy się Pani dzieciństwo… bez obaw, nikt nas tutaj nie podsłuchuje, nie obserwuje – jesteśmy same, proszę się nie bać…
Sasza Hady: Przyznam, że ten Pani kojący, hipnotyzujący ton budzi we mnie głęboką nieufność i podejrzliwość. Proszę się nie bać, taaak… I to, że jesteśmy tu same, ma mnie niby uspokoić? A czy Pani tam przypadkiem nie ma schowanego za plecami jakiegoś ostrego narzędzia, które może okazać się przydatne, aby przyjrzeć się Saszy Hady również od wewnątrz? (e… oczywiście, że nie!)
No cóż, na szczęście drzwi są uchylone, może uda mi się uciec we właściwym momencie.
Jeśli chodzi o moje dzieciństwo, to kojarzy mi się przede wszystkim z wolnością. Rodzice dawali mi dużo swobody i mogłam znikać na całe dnie – włóczyłam się po lesie z naszymi psami albo zaszywałam się gdzieś z książką. Bardzo tęsknię do tych czasów i marzę o tym, by kiedyś udało mi się uciec z wielkiego miasta i zamieszkać w małej wiosce – takiej jak ta opisana w mojej książce.
Bardzo mnie ciekawi, skąd wzięła się u Pani taka pasja do pisania? I dlaczego akurat taki gatunek Pani wybrała?
Moje zamiłowanie do pisania chyba rzeczywiście można nazwać pasją. Zaczęło się to od poczucia głębokiej wdzięczności – w dzieciństwie szczególnie mocno przeżywałam każdą książkę jako osobiste spotkanie z autorem. Trudno było mi wręcz uwierzyć, że ktoś poświęcił kiedyś tak wiele czasu, energii i pomysłowości, żebym ja mogła się cieszyć dobrze napisaną historią. Pisarze wydawali mi się wielkimi dobroczyńcami ludzkości, którzy używają swojego talentu, żeby rozbawić, pocieszyć, zainteresować czytelników, postawić przed nimi jakieś wyzwanie, nauczyć ich czegoś albo po prostu oczarować i zauroczyć czymś pięknym. Z tej dziecięcej wdzięczności zrodziła się chęć uczestnictwa w tak zbożnym dziele;-) W pewnym sensie chciałam się odwdzięczyć za to, że książki zawsze mi towarzyszyły i sprawiały, że nie czułam się samotna. Wtedy zaczęłam marzyć o tym, żeby zostać pisarką.
Teraz moja wizja pisarskiego powołania jest mniej dramatyczna i podniosła (bo już wiem, że pisanie książek to nie żadne heroiczne poświęcenie, tylko świetna zabawa), ale dobrze pamiętam to uczucie pierwotnego zachwytu literaturą.
Dlaczego zdecydowałam się pisać kryminały? Powodów jest bardzo wiele, więc wymienię tylko jeden: wbrew obiegowym opiniom powieść detektywistyczna to bardzo wymagający gatunek. Trudno jest napisać dobry kryminał, bo oczekiwania czytelników są bardzo wysokie. A ja lubię takie wyzwania :-)

„Sasza Hady”
Czy śledztwa, które prowadzi Pani na własną rękę zbierając materiały do napisania książki sprawiły Pani wielkie trudności? Co było najtrudniej zdobyć, a co okazało się być na wyciągnięcie ręki?
Przygotowania do napisania
„Morderstwa na mokradłach” nie sprawiły mi szczególnych trudności – głównie z powodu założeń, jakie przyjęłam na samym początku. Chciałam się skupić przede wszystkim na kryminalnej intrydze i ciekawych bohaterach, zaś wszelkie geograficzno-topograficzno-historyczno-socjologiczno-i-sama-już-nie-wiem-jakie dodatki miały pozostać właśnie – dodatkami.
Największą trudność sprawił mi wybór informacji, które chciałam zamieścić w książce. Samo gromadzenie ich było bardzo przyjemne i pouczające, ale nie zamierzałam zadręczać moich czytelników, serwując im – zamiast solidnej porcji zbrodniczych tajemnic – dłuższego wykładu na temat typologii torfowisk i mokradeł. W każdym kryminale powinny się znaleźć jakieś dodatkowe
„smaczki”, ale nie można z tym przesadzać.
Czy posiada pani wzór do naśladowania? Moim jest Sherlock Holmes – w końcu to niezawodny detektyw… A jak jest z Panią?
Jeśli mamy pozostać w kręgu inspiracji Doyle’owskich, to chyba chciałabym być jak Irene Adler, the woman – zawsze o krok wyprzedzać mężczyznę…
Z pewnością, oprócz pisania, dużo też Pani czyta. W książkach można znaleźć wiele cennych wiadomości i wskazówek. Które pozycje okazały się dla Pani najcenniejsze, jakiego autora ceni sobie Pani najbardziej?
Staram się czytać książki bardzo różnych autorów – to takie antidotum na pokusę naśladowania jakiegoś jednego autora czy stylu. Na szczęście zawsze lubiłam łączyć ze sobą różne lektury i nie ma konieczności, żebym się do czegokolwiek zmuszała – gładko przechodzę od Hiromi Kawakami do George Eliot.
Od każdego z moich ulubionych autorów uczę się czegoś innego. Ostatnio odkryłam Maryrose Wood, która potrafi wspaniale manipulować oczekiwaniami czytelnika, przewrotnie wykorzystywać znane motywy i budować nastrój subtelnej grozy. Jeśli miałabym wytypować jednego autora, który według mnie posiadł największą pisarską zaletę, to byłby to oczywiście Bułhakow – stworzył genialną powieść, która należy do żelaznej klasyki literatury, a jednocześnie cieszy się niesłychanym powodzeniem i popularnością wśród „zwykłych” czytelników i jest ulubioną książką większości znanych mi osób. Moją także. Mam, chwała Bogu, bardzo „gminne” gusta: moją ulubioną książką jest „Mistrz i Małgorzata”, a ulubionym filmem „Leon Zawodowiec”. Kiedyś próbowałam się przestawić, np. na „Syzyfowe prace” i „Gildę” albo „Raj utracony” i „Pancernik Potiomkin”, ale jakoś mi się nie udało… ;-)
Pani Saszo… wydaje mi się, że bohaterowie Pani powieści, to osoby, które mogłam gdzieś, kiedyś widzieć lub o nich słyszeć… Czy może są to całkowicie fikcyjni bohaterowie?
Wszystkie postaci występujące w „Morderstwie na mokradłach” są fikcyjne, ale tworząc niektóre z nich, częściowo wzorowałam się na moich znajomych. Pierwowzór Ann mieszka pod Krakowem z dwójką ślicznych dzieci, trzecie jest w drodze. To właśnie obserwując ją i jej niesamowite podejście do dzieciaków, wpadłam na pomysł „ławicy”, o której można przeczytać w mojej książce. Panna March otrzymała kilka cech mojej mamy, zaś Nick Jones to właściwie moje męskie alter ego – mamy ze sobą naprawdę dużo wspólnego. Jeśli chodzi o najbarwniejszą postać powieści czyli Ruperta Marleya, to wydaje mi się, że co najmniej kilku moich znajomych chętnie przyznałoby się do niektórych jego zalet, a nawet i wad…
Jakie fakty odnośnie fabuły i bohaterów Pani najnowszej powieści może Pani zdradzić swoim bacznym czytelnikom? Proszę ich jakoś zachęcić! ;-)
Oczywiście nie mogę zdradzić zbyt wiele… Powiem tyle, że na moich czytelników czeka wiele niespodzianek – właśnie wtedy, kiedy zaprzyjaźnicie się z moimi bohaterami i poczujecie, że dobrze ich znacie, pokażą swoją prawdziwą twarz. A wtedy – mam nadzieję – polubicie ich jeszcze bardziej.
Już prawie koniec i będzie Pani wolna… Proszę mi powiedzieć, jak wygląda Pani zwykły dzień! Jestem bardzo ciekawa, co Pani robi! Może ten zwykły dzień, nigdy nie jest zwykły…?
Mój najbardziej typowy dzień zaczyna się o 7:10, kiedy orientuję się, że właśnie zaspałam. Potem wykonuję rutynowe ćwiczenia aerobowe, czyli przez dziesięć minut biegnę sprintem na autobus. Później następuje ten cudowny i wyjątkowy moment mojego dnia, kiedy nic nie robię: nie czytam, nie piszę, nie pracuję, nie rozmawiam, nie ćwiczę, nie prowadzę samochodu, nie gotuję, tylko po prostu jadę autobusem. To takie oczyszczające przeżycie egzystencjalne. Następnie przez osiem godzin pracuję pilnie jako redaktor, ku większej chwale naszego wydawnictwa, tropiąc wszelakie błędy stylistyczne, rzeczowe i banalne literówki. Po pracy wracam na moment do domu i próbuję ogarnąć rzeczywistość: karmię kota, robię pranie itd. Wieczorem jadę na trening karate albo spotykam się z przyjaciółmi. Dzień zwykle kończę, zasypiając z nosem w książce. Jak widać, niewiele czasu pozostaje na pisanie – dlatego kiedy pracuję nad jakimś tekstem, cały mój dzień staje na głowie i nie mam czasu na nic innego poza pisaniem.
I jeszcze jedna, ostatnia kwestia… Pani Saszo, proszę uchylić choć rąbka tajemnicy i zdradzić swoim fanom, czy szykuje się już w planach kolejna powieść? Jeśli tak, to czy będzie to kontynuacja …? Proszę nie zostawiać nas bez żadnego tropu, bez żadnej wskazówki!
Jeśli czytelnicy przychylnie przyjmą mój debiut, prawdopodobnie ukaże się następna część cyklu o Alfredzie Bendelinie (dyskrecja gwarantowana). Mogę zdradzić, że drugi tom już powstaje… Tropy? Wskazówki? Proszę obserwować nowości Oficynki!
JA: Po wypowiedzeniu ostatniego zdania grzecznie pożegnałam się z Panią Saszą Hady i zdołałam jeszcze wytropić jej wyjątkowe zdjęcie! Autorce bardzo serdecznie dziękuję za tak cudowne odpowiedzi na moje wnikliwe, „detektywistyczne” pytania!
_______________________________________________________________________

„Morderstwo na mokradłach”
Alfred Bendelin, prywatny detektyw (dyskrecja gwarantowana)
Alfred Bendelin, najsłynniejszy prywatny detektyw Londynu, nie może narzekać na swój los: jest rozchwytywany zarówno przez majętnych klientów, jak i rozkochane w nim wielbicielki. Brawurowo rozwiązuje sprawę za sprawą, przyprawiając funkcjonariuszy Scotland Yardu o ból zębów i koszmary nocne. Słynie z niezawodnego lewego sierpowego, piekielnej inteligencji i zniewalającego uśmiechu. Jest tylko jeden problem: Alfred Bendelin nie istnieje.
W postać znanego z powieści kryminalnych detektywa wciela się niejaki Nicholas Jones – wbrew wszystkim swoim zasadom i zdrowemu rozsądkowi. Z dnia na dzień porzuca wygodne życie w wielkim mieście i wyrusza na prowincję, aby rozwikłać zagadkę tajemniczego morderstwa. Tak – oczywiście wszystko to dla pewnych pięknych niebieskich oczu.
W otoczonej mokradłami osadzie Little Fenn zostaje znaleziona głowa znanego w okolicy domokrążcy. Wydaje się, że nikt z mieszkańców wioski nie miał motywu, by go zamordować, ale ich dziwne zachowanie zwraca uwagę samozwańczego detektywa. Wśród jesiennych mgieł spowijających torfowiska czai się zło…
Tytuł: Morderstwo na mokradłach
Autor: Sasza Hady
Seria: ABC
Premiera: 13 lipca 2012 r.
ISBN: 978-83-62465-46-0
Cena det.: 35 zł