Archiwa tagu: dramat

#512. „W słusznej sprawie” – Diane Chamberlain

„W słusznej sprawie”


Tytuł: „W słusznej sprawie”
Autor: Diane Chamberlain
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 456
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7839-749-6
Ocena: 8/10
Data przeczytania: 11 lipca 2014

Diane Chamberlain jest znaną amerykańską pisakrą, mającą na koncie kilkanaście powieści obyczajowych poruszających różne, nierzadko trudne tematy. Jednakże do tej pory nie miałam okazji poznać twórczość tej pisarki, więc „W słusznej sprawie” jest pierwszą książką jej autorstwa, którą miałam okazję i przyjemność czytać.

Jak dużo wiecie na temat eugeniki? Z zasady miało to być selektywne rozmnażanie, którego celem jest eliminacja gorszych osobników, na rzecz tych lepszych. „W słusznej sprawie” to wyjątkowa książka poruszająca niezwykle kontrowersyjny i trudny temat, zarówno przez swoje podobieństwo do nazistowskich Niemiec za czasów Hitlera i jego czystek etnicznych, jak i poprzez wyrządzanie ogromnej krzywdy niewinnym, biednym ludziom.

Narracja książki prowadzona jest z punktu dwóch bohaterek powieści – Jane i Ivy. Przenosimy się do roku 1960, do Karoliny Północnej, gdzie zetrą się ze sobą światy biednych, niewykształconych ludzi żyjących na zasiłku i wykształconych, nowobogackich – elitę. Jane niedawno wyszła za mąż za świetną partię – jej mąż Robert jest lekarzem, niestety ma też wobec niej pewne wymagania – powinna siedzieć w domu, urodzić dziecko i trzymać się z innymi żonami ludzi o podobnym do jego statusie społecznym, a przede wszystkim nie powinna pracować jako pomoc społeczna w dzielnicy, gdzie biali mieszkają z czarnymi. To właśnie w tej pracy Jane zostaje zaznajomiona z trudną sytuacją pewnej rodziny, tak poznaje Ivy, jej siostrę Mary Ellę, jej małego synka Dzidziusia i surową babkę Noonie. Praca nie jest łatwa, jednak z czasem Jane wdrąża się w tryb i dogłębnie poznaje różne rodziny. Niestety, poznaje także system bezlitosny system funkcjonowania w pracy. Jane dowiaduje się o programie eugenicznym oraz o tym, że młoda Ivy już została skazana na sterylizację, a jej starsza siostra jest po zabiegu i nawet o tym nie wie. Czy Jane uda się uratować młodą dziewczynę przed tragedią?

Powieść zaczyna się bardzo tajemniczo i cały czas utrzymana jest w takim klimacie. Autorka stopniowo przedstawia trudną sytuację Ivy, której matka wylądowała w psychiatryku, ojciec nie żyje, problemy z pilnowaniem małego Dzidziusia są na porządku dziennym, babka jest chora na cukrzycę, a starsza siostra mimo że piękna, to niespełna rozumu. W ciekawy sposób przedstawione są także losy ambitnej Jane, która musi wybierać między pracą, a małżeństwem, między dobrem ludzi, a tym, co mówią ustawy i regulaminy.

Program Sterylizacji Eugenicznej istniał w latach 1929-1975. W samej Karolinie Północnej wysterylizowano ponad 7 TYSIĘCY ludzi. Oczywiście, czasami sterylizacje były podstawne i same zainteresowane osoby się na nie dobrowolnie zgadzały, jednak wielokrotnie dochodziło do nadużyć zarówno ze strony pracowników socjalnych, jak i rodziny poszkodowanych osób.

Książka Diane Chamberlain na długo zapadnie mi w pamięć. Takich historii się nie zapomina, zwłaszcza, że są oparte na faktach. Serdecznie polecam lekturę tej książki!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Książka przeczytana w ramach wyzwania Czytam Literaturę Amerykańską

#481. „Wichrowe wzgórza” – Emily Brontë

„Wichrowe wzgórza”


Tytuł: „Wichrowe wzgórza”
Autor: Emily Brontë
Wydawnictwo: MG
Liczba stron: 448
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7779-174-5
Ocena: 10/10

Nazwisko Brontë ściśle wiąże się z klasyczną literaturą angielską. Siostry Brontë Charlotte, Emily Jane i Anna zasłynęły jako wielkie pisarki, niestety dopiero po śmierci, ale po dziś dzień uważane są za kobiece prekursorki wielkiej literatury. Od najmłodszych lat ściśle związane z literaturą, wspólnie pisały opowiadania i wiersze. Ze względu na role jakie rządziły się w XIX wiecznej Anglii, siostry pisały pod męskimi pseudonimami. Emily Brontë jest znana głównie dzięki swojej jedynej powieści – „Wichrowe wzgórza”. Opublikowana po raz pierwszy w roku 1847 książka, nie spotkała się z pozytywnym odbiorem wiktoriańskich krytyków i czytelników, jako że powieść uważano za brutalną i kontrowersyjną. Na szczęście, po latach zyskała ogromne uznanie, doczekując się wielu przekładów, wielu tłumaczeń i wznawianych wydań, a także kilku adaptacji filmowych.

Klasyka literatury ma to do siebie, że łączy powieści, które dotykają tematów ponadczasowych, są wybitnie napisane i powszechnie uznane za arcydzieła w swoim gatunku. Trudno się dziwić, że do kanonu klasyki wpisała się także powieść Emily Brontë. Wyjątkowy styl, barwne opisy, wiktoriański klimat Anglii XVIII i XIX wieku i niezwykli bohaterowie tworzą nadzwyczajną powieść.

Earnshaw, głowa rodziny, ojciec Catherine i Hindleya, podczas podróży do Londynu napotyka biednego, cygańskiego chłopca, którego nazywa Heathcliff i nakazuje swoim dzieciom traktować go jak równego sobie, jak brata. Niestety, po śmierci Earnshawa, majątkiem zarządza Hindley, który zawsze nienawidził przybłędy, co manifestuje swoim oschłym, brutalnym zachowaniem w stosunku do chłopaka, który jedyne ciepłe słowa może usłyszeć od Catherine. Jednakże, gdy Cathy poznaje Edgara Lintona, statecznego, ułożonego młodego mężczyznę i godzi się zostać jego żoną, serce Heathcliffa zamiera. Przecież wyraźnie było między nimi wyjątkowe uczucie! Gdy Heathcliff po kilku latach wraca na Wichrowe Wzgórza jest całkowicie odmienionym człowiekiem, gentlemanem, nie byle cygańskim parobkiem. Czy latami skazywane na porażkę uczucie będzie miało kiedyś szansę zaistnieć? Karty książki pokazują, że czas nie leczy ran, wzmacnia tylko nienawiść i zgorzknienie. Heathcliff wpada na szaleńczy plan zemsty, który pogrąży jego i odbije się na kolejnym pokoleniu…

Bohaterowie Emily Brontë, szczególnie Heathcliff i Catherine są wielkimi romantykami, jakich dzisiaj mało. Niektóre ich zachowania mogą się wydać dla nowoczesnego czytelnika irracjonalne i nierzeczywiste. Ta dwójka jest również parą budzącą naprawdę sprzeczne uczucia – ich gnuśność, butność, arogancja i hardość wcale nie ułatwiają im życia. Całość jest nieco mroczna, momentami ponura i przygnębiająca, jednocześnie niezwykle romantyczna, przesycona samotnością i tęsknotą. Tak wiele emocji pojawia się w tej powieści, że czasem czułam wewnętrzny mętlik. Powieść jest napisana w taki sposób, że ciężko jest się od niej oderwać. Losy bohaterów, ich uczucia, przemyślenia, niezwykle ciekawią i sprawiają, że z każdą kolejną stroną chce się wiedzieć więcej. Styl nie jest przesadnie pompatyczny, chociaż nie brak obrazowych i barwnych opisów, metafor czy epitetów, które jedynie dopełniają całości świetnie oddając klimat ery wiktoriańskiej.

W Polsce „Wichrowe wzgórza” po raz pierwszy ukazały się w roku 1929 pod tytułem „Szatańska miłość”. Myślę, że ten tytuł, chociaż odbiegający od oryginalnego, również świetnie oddaje atmosferę powieści. Książka jest fascynująca, autorka pokusiła się o dogłębny opis emocji, precyzyjnie zagłębiając się w psychikę bohaterów opętanych negatywnymi uczuciami, które niestety przysłoniły te pozytywne.

Muszę szczerze przyznać, że żałuję tego, że dopiero teraz sięgnęłam po „Wichrowe wzgórza”. Jest to powieść napisana z rozmachem, pełna pasji, ogromnej tęsknoty, niespełnionej miłości i wielkiego pragnienia osiągnięcia jej. Jest to książka, która budzi w czytelniku całą gamę przeróżnych emocji, akcja wciąga od pierwszych stron, a bohaterowie są wykreowani w bardzo realistyczny sposób. Jeśli popełniliście tan sam błąd jak ja i nie mieliście nigdy wcześniej okazji czytać „Wichrowych wzgórz” to serdecznie Was do lektury tej książki zachęcam. Nie bez powodu jest wielokrotnie tłumaczona i wydawana na nowo, nie bez powodu doczekała się kilku ekranizacji filmowych. Serdecznie polecam, bo zdecydowanie warto poświęcić się lekturze tej powieści. Wyjątkowa, pełna namiętności i nieuchronnej tragedii, wciągająca i niesamowita.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo MG

#475. „Jedna przegrana bitwa” – Marcin Wolski

„Jedna przegrana bitwa”


Tytuł: „Jedna przegrana bitwa”
Autor: Marcin Wolski
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 340
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7785-341-2
Ocena: 7/10
Data przeczytania: 9 marca 2014

Marcin Wolski, urodzony dwa lata po zakończeniu II Wojny Światowej, jest pisarzem, dziennikarzem, satyrykiem, autorem audycji radiowych („60 minut na godzinę” i „ZSYP”), audycji telewizyjnych („Polskie Zoo”) a nawet kabaretów. Na swoim koncie ma ponad 30 powieści, zbiory opowiadań, wiersze, teksty satyryczne i dwie trylogie: Trylogię Optymistyczną oraz trylogię Pies w studni.

Historia, którą przedstawia w swojej książce autor nie jest w 100% fikcyjna. Bazuje na wydarzeniach z przeszłości, które w pewnym stopniu zostały zmienione – z wygranej bitwy, na przegraną – oraz na pamiętniku ojca Marcina Wolskiego, który brał udział w bitwie nad Wisłą w roku 1920. Tym samym pisarz oddaje hołd wszystkim walczącym. Nie chciał pisać kolejnej powieści historycznej, bo takich jest wiele, a powieść ze zmienionymi faktami, jest ciekawym tworem, który z pewnością przypadnie do gustu nawet wielkim miłośnikom historii, bo czyta się ją szybko, a akcja wciąga już od pierwszych stron.

Główny bohater jest alter ego autora, podobnie się nazywa i również otrzymuje pamiętnik ojca, który brał udział w wielu ważnych wydarzeniach historycznych, całkowicie pominiętych lub zmienionych przez komunistyczną cenzurę. Wyobraźcie sobie Polskę, którą opanowali na dobre bolszewicy. W książkach historycznych czy podręcznikach nie znajdziecie żadnych rzetelnych faktów krytykujących narzucony przez komunistów system. Witajcie w Polskiej Socjalistycznej Republice, która wchodzi w skład Eurosocu – Europejskiego Związku Socjalistycznych Republik, a cała Europa podlega komunistom.

Jest rok 1968, Marcin Wolak, ma 21 lat, jest pilnym studentem na Uniwersytecie im. Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie, mieszka w domu z 3 kobietami matką, babcią i pomocą domową, a jego dziewczyna jest aktywnie udzielającą się działaczką. Całe życie Marcina opiera się na działaniu wedle pewnych, z góry narzuconych zasad, na dostosowaniu i niewychylaniu się – dzięki czemu jest bezpieczny. Ojciec opuścił go i matkę, gdy chłopak miał 17 lat i pozostawił w sercu Marcina pustkę, złość i rosnącą nienawiść. Jednak punkt widzenia młodego mężczyzny zmienia się, gdy przekazane mu zostają pamiętniki jego ojca, który niedawno umarł. Z początku niechętny, zaczyna czytać manuskrypty ojca, które nie tylko niesamowicie wciągają, ale także są deziluzyjną wersją prawdy. Zagłębiając się w lekturę zapomina o otaczającym go świecie i upływie czasu, staje się nieostrożny, ale w zamian poznaje niebezpieczną prawdę, której nie uświadczy się w podręcznikach. Znajduje odpowiedzi na nurtujące go, trudne pytania, a wreszcie otwiera oczy i widzi wielką rysę na systemie narzuconym przez bolszewicką władzę. Mimo ogromu nowo nabytej wiedzy ciężko jest przewidzieć ruchy wychowanego w idei komunizmu Marcina. Co uczyni z wiedzą z manuskryptów ojca?

W książce można wyróżnić dwa główne, przeplatające się wątki: historię teraźniejszości głównego bohatera oraz pamiętnik jego ojca. Obie narracje się różnią, a gdy już odczuwamy zmęczenie wojennym dziennikiem, który z precyzją opisuje historyczne i wojenne zawiłości, przechodzimy do czasów głównego bohatera, który targany emocjami zaczyna otwierać oczy i patrzeć na wszystko inaczej.

Z początku myślałam, że książka będzie historią bardzo ponurą, negatywną i przygnębiającą, ale mimo porażki wojennej, bardzo wyraźny jest sukces głównego bohatera. Pojawia się wiele historycznie ważnych nazwisk, ale często w zmienionych rolach, niektóre nazwiska w ogóle pojawiają się tylko na krótko, by wcale nie zaistnieć na arenie międzynarodowej (Hitler, niedopuszczony do władzy).

Po lekturze książki Marcina Wolskiego jestem coraz bardziej pozytywnie nastawiona do alternatywnych wersji historii. Jeśli ktoś potrafi dobrze pisać, tworzy historię, którą chce się czytać od pierwszych stron i już na samym początku zaznacza co i jak, dlaczego i po co, to myślę, że warto przeczytać taką powieść ze względu na jej walory – warsztat pisarski, pomysł, fabułę, wykonanie. Oczywiście nie wolno zapominać, że książka zawiera zmienione fakty i najlepiej obeznać się wcześniej w tym, jak było naprawdę. „Jedna przegrana bitwa” to powieść, którą polecam wszystkim czytelnikom!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Zysk i S-ka

#465. „Tonąca dziewczyna” – Caitlín R. Kiernan

„Tonąca dziewczyna”


Tytuł: „Tonąca dziewczyna”
Autor: Caitlín R. Kiernan
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 336
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7480-417-2
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 16 lutego 2014

Caitlín R. Kiernan jest urodzoną w Irlandii, ale od dziecka mieszkającą w Stanach Zjednoczonych autorką książek z gatunku dark fantasy i science fiction, w tym dziesięciu powieści, pomniejszych tekstów i dwóch tomów powieści erotycznych. Czterokrotnie nominowana do World Fantasy Award, dwukrotnie do Shirley Jackson Award i nagrodzona James Tiptree, Jr Award. Nie znane było mi wcześniej jej nazwisko, lecz wraz z pojawieniem się „Tonącej dziewczyny” w serii „Uczty Wyobraźni” liczyłam na to, że książka będzie wyjątkową, magiczną lekturą.
I nie zawiodłam się.

Główną bohaterką, a jednocześnie narratorką i autorką pamiętnika jest Imp, India Morgan Phelps, cierpiąca, podobnie jak jej nieżyjące już matka i babka, na schizofrenię, malarka starająca się spisać historię o duchach, które nawiedzały ją całe życie. Imp, mimo że zdaje sobie sprawę z tego, że nie każde jej wspomnienie jest prawdziwe, stara się rozszyfrować pewne fakty dotyczące jej życia. Imp poznaje Abalyn, transseksualistkę i recenzentkę gier komputerowych z którą spędza pewien, nieokreślony czas. A potem pojawia się tajemnicza Eva Canning i syrena oraz wilk i wszystko staje się jeszcze bardziej zaplątane.

Caitlín R. Kiernan prezentuje książkę w której czytelnik nie może być niczego pewien. Narratorka mimo że prezentuje pewien zakres wydarzeń, opisuje poznanych ludzi i czas z nimi spędzony, to sama nie jest pewna, co jest prawdą, a co wymysłem jej umysłu. Więc jak ufać narratorowi, który sam nie ufa sobie? Mimo swojej choroby główna bohaterka, Imp, jest osobą, która od razu budzi pozytywne emocje. Jest delikatna, serdeczna, ma dobre serce, jedyne, co negatywnie na nią wpłynęło to brak ojca, który uciekł, gdy była mała. Ma duszę artystki i jest bardzo dobrze obeznana w literaturze. Swoją drogą, osoby grające w gry MMO RPG z pewnością utożsamią sobie Indię z postacią „diablic imp” i być może coś w tym jest – zwłaszcza, jeśli brać pod uwagę kręte ścieżki labiryntu jej umysłu.

„Tonąca dziewczyna Phillipa George’a Saltonstalla”

Tytułowa „Tonąca dziewczyna” zainspirowana została obrazem Phillipa George’a Saltonstalla, namalowanym rzekomo w roku 1898. Jednakże jeśli zagłębić się bardziej – to jak pisze sama autorka, można dostrzec, że nie jest to jeden malarz, a wielu złożonych na jedną fikcyjną postać. Drugą ważną i również fikcyjną postacią jest Albert Perrault.

W tej książce brak ścisłej chronologii wydarzeń i linearności czasu, narratorka często przeskakuje pewne wydarzenia, by potem do nich wrócić, a następnie całkowicie je zmienić. Duże znaczenie odgrywa zarówno symbolika, jak i alegorie. Trzeba naprawdę wnikliwie czytać tę powieść, by łączyć jedne fakty z drugimi i odkrywać podwójne dno. A wszystko oddaje wrażenie przebywania w głowie Imp. Język jest prosty, chociaż nie brak w nim barwnych środków stylistycznych, a opisy przeważają nad dialogami, całość jest bardzo oniryczna, momentami pesymistyczna i wywołująca bliżej nieokreślony lęk, nie brakuje także realizmu magicznego (syrena, wilk).

Mimo że trudno było mi się zebrać w sobie po lekturze tej książki i przysiąść do pisania recenzji, mogę bezsprzecznie uznać „Tonącą dziewczynę” za jedną z lepszych powieści z serii „Uczty Wyobraźni” jaką miałam okazję kiedykolwiek czytać. Z pewnością jeszcze do niej wrócę, ponieważ na pewno nie zwróciłam uwagi na wiele ważnych aspektów ukrytych przez autorkę w zakamarkach umysłu głównej bohaterki, a wiadomo że podczas drugiego czytania zawsze zwraca się uwagę na coś innego. Nigdy nie czytałam jeszcze takiej powieści i jak najbardziej wszystkim ją polecam!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo MAG

Książka przeczytana w ramach wyzwania Czytam Fantastykę oraz w ramach wyzwania Czytam literaturę amerykańską

#464. „Pierwsza zima w życiu Emanuela” – Marie-Claire Blais

„Pierwsza zima w życiu Emanuela”


Tytuł: „Pierwsza zima w życiu Emanuela”
Autor: Marie-Claire Blais
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 173
Data wydania: 1970
ISBN:
Ocena: 6/10
Data przeczytania: 12 lutego 2014

Książkę kanadyjskiej (Quebec) pisarki Marie-Claire Blais musiałam przeczytać jako lekturę obowiązkową na studiach. Autorka ma na swoim koncie dwadzieścia powieści, zbiory poezji i scenariusze.

Marie-Claire Blais prezentuje dość nietypową wiejską rodzinę kanadyjską. Ubodzy, wielodzietni, ledwo wiążący koniec z końcem starają się żyć według bliżej nieokreślonych zasad. Głową rodziny nie jest ojciec, a sędziwa, aczkolwiek żywa babka Antonina. To właśnie od niej zaczyna się powieść i na niej się kończy. Matka jest tylko maszyną do rodzenia dzieci i zaspokajania zachcianek niewykształconego ojca. Tytułowy Emanuel jest 16 dzieckiem w rodzinie, urodzonym „cichcem w zimowy poranek”. Ważnym bohaterem jest Chudy Janek, chorowity, bez płuca, ale za to inteligentny, urodzony poeta, spędzający dnie na pisaniu, spowiadaniu swojego brata Siódmego i czytaniu. To w większości on opisuje losy bohaterów, prezentuje nędzę w jakiej żyją oraz tragiczne sytuacje jakim muszą sprostać. Jest to obraz rodziny, która z góry skazana jest na nieszczęście.

Tytułowy bohater odgrywa niewielką rolę w powieści, uważany jest za insekta, narodził się w momencie, gdy zmarł jeden z jego braci. Niektórzy bohaterowie nie mają imion (autorka ich nie podaje), inni oznaczeni są numerami. Nie podany został także wiek bohaterów, ale można go szacować na podstawie czynności jakie wykonują (uczą, pracują, bawią się). Zachowanie babki Antoniny jest dwuznaczne – z jednej strony traktuje dzieci jak niechciane pasożyty, żebraki z drugiej strony zawsze coś dla nich ma, odejmuje sobie, by dać im.

Powieść Blais jest na pewno nietypową literaturą. Nie brak w niej wielu kontrowersji – w dużej mierze książka poświęcona jest także seksualności – agresywnym atakom męża na żonę, intymnym momentom w nocy między braćmi, pedofilskim zapędom brata Teodula z nowicjatu czy dziwnym pragnieniom Heloizy, która część życia spędziła na modlitwie i postach w klasztorze, by w końcu wylądować w miejskiej oberży, w wiadomym celu.

Całość utrzymana jest w konwencji kanadyjskiej „roman du terroir” czyli powieści związanej z promującej życie na wsi, rolnictwo, system patriarchalny, a także wyższość rodziny i kościoła – jednak u Blais zarówno rodzina jak i kościół są pokazane bardzo negatywnie. Powieść ta przypomina zły sen, często wiele wydarzeń bazuje po prostu na domysłach czytelnika przez co książka jest bardzo oniryczna i naturalistyczna zwłaszcza w opisach i słownictwie, ale bez wyraźnej chronologii.

Mimo że „Pierwsza zima w życiu Emanuela” ma tylko 170 stron ciężko o niej pisać. Nie ma konkretnego punktu kulminacyjnego akcji, za to głównymi tematami są życie, seks i śmierć. Myślę, że gdyby takie rodziny naprawdę istniały w obecnych czasach, to byłby to bardzo niewielki odsetek, gdyż książka naprawdę budzi wiele kontrowersji, a jednak uważam, że warto ją przeczytać, by zapoznać się z współczesną literaturą quebecką.

#455. „Kiedy umieram” – William Faulkner

„Kiedy umieram”


Tytuł: „Kiedy umieram”
Autor: William Faulkner
Wydawnictwo: Atext
Liczba stron: 205
Data wydania: 1994
ISBN: 83-85156-50-X
Ocena: 6/10
Data przeczytania: 25 stycznia 2014

William Faulkner (urodzony w 1897 roku, zmarł w 1962 roku) to jeden z czołowych amerykańskich pisarzy. W jego dorobku zaznały się zarówno powieści jak i opowiadania i wiersze. Uznawany za czołowego reprezentanta prozy modernistycznej lat 30. był także laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1949. „Kiedy umieram” to szósta powieść Faulknera, opublikowana w roku 1930, a w Polsce wydana w roku 1968, stanowi czołowe działo autora i wpisała się na stałe w kanon klasycznej literatury amerykańskiej.

„Pan Bóg dlatego musiał stwarzać kobietę, że mężczyzna na własne oczy nie zobaczy, co dla niego dobre.”

Akcja powieści rozgrywa się w fikcyjnym hrabstwie Yoknapatawpha. Tu rodzina Bundrenów przeżywa swój dramat. Addie Bundren, matka piątki dzieci: Casha, Darla, Klejnota, Dewey Dell i Vardamana, żona Anse Bundrena, który przez całe życie miał lewe ręce do pracy, prosta kobieta ze wsi, umiera. Jej ostatnim życzeniem było, by została pochowana w jej rodzinnym miasteczku, Jefferson. Życie bohaterów jest ciężkie, każdego z nich nieudolna i trudna podróż do Jefferson dotyka pod inną formą cierpienia przyczyniając się do obłędu.

Bohaterowie książki są prostymi, naiwnymi ludźmi ze wsi, głęboko wierzącymi w Boga i wartości rodzinne. Najmłodszy syn, Vardaman, będąc świadkiem śmierci matki, a wcześniej ryby – utożsamia zabitą rybę z matką. Klejnot (nigdy nie podano jego prawdziwego imienia) matkę widzi w swoim cennym koniu, Dawey Dell nie potrafi dopuścić do siebie myśli o tym, że matki już nie ma, Cash swój wkład miał w budowie wyjątkowej trumny, Darl jako jedyny zachowuje w miarę trzeźwy umysł, a ojciec myśli jedynie o tym, by dotrzeć do Jefferson, nawet jeśli będzie to miało tragiczne skutki.

„(…) słowa są na nic; że nie pasują nawet do tego, co próbują wyjaśnić.”

Narracja odgrywa w powieści Faulknera bardzo ważną rolę. Autor prezentuje sytuację i rzeczywistość bohaterów w ich monologach za pomocą techniki zwanej strumieniem świadomości. Narratorem jest każdy z bohaterów, stąd też każdy rozdział jest monologiem innej osoby. Poza tym, w książce znalazł się także monolog samej nieboszczki, Addie, która pokazuje, że podróż do Jefferson to była zaplanowana zemsta na mężu. Ujawnia też czytelnikowi w subtelny sposób tajemnicę swojego życia oraz zdradę, która tłumaczy dlaczego to Klejnot był jej ukochanym synem. To wszystko autor zgrabnie zapakował w przygnębiającą groteskę i naturalizm.

To nie jest łatwa w odbiorze i lekturze książka. Chciałabym móc ją przeczytać na zajęciach z języka polskiego w liceum, by odkryć wszystkie tajemnice jakie ukrył w niej autor, a wiem, że jest ich tam cała masa, po prostu czasem brakuje mi środków, które pomogłyby mi zanalizować niektóre fragmenty. Faulkner napisał powieść, która jest przygnębiająca, a tragedia rozgrywająca się na oczach czytelnika wprowadza w pesymistyczny nastrój, mącąc myśli w głowie.

„Kiedy umieram” z pewnością jest książką wartą przeczytania. Nie wiem czy była książką na tyle dobrą, bym przekonała się do twórczości tego autora i nie wiem czy sięgnę po inne jego powieści, a wybór jest dość duży. Myślę, że jest to książka, która potrzebuje czasu, by czytelnik mógł ją w pełni zrozumieć.

Książka przeczytana w ramach wyzwania Z Literą W Tle oraz wyzwania Czytam literaturę amerykańską

#446. „Złoto Himmlera” – Leo Kessler

„Złoto Himmlera”


Tytuł: „Złoto Himmlera”
Autor: Leo Kessler
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Erica
Liczba stron: 288
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-6232-994-6
Ocena: 7/10
Data przeczytania: 5 stycznia 2014

Leo Kessler, to piszący pod pseudonimem Brytyjczyk Charles Whiting. Pisarz, historyk i germanista, autor ponad 350 powieści wojenno-historycznych często opartych na faktach z jego życia. Do tej pory przeczytałam trzy książki Leo Kesslera: „Krew i lód. Śmierć Waffen SS”, „Blitzkrieg 1939. Marsz na Warszawę” oraz „Operacja Leopard. Gorzkie zwycięstwo”. „Złoto Himmlera” to kolejna powieść wojenna z cyklu „Edelweiss – strzelcy alpejscy”.

Mamy rok 1944, jak wiadomo z kart historii, wojna chyli się ku końcowi, a klęska III Rzeszy to już nie tylko mroczne widmo. Jednakże oddany Adolfowi Hitlerowi, Heinrich Himmler, stale wierzy w nazistowskie zwycięstwo, jednak by to osiągnąć trzeba przetransportować niemieckie bogactwo zbierane latami do Ameryki Południowej. I tu wkracza do akcji specjalny szturmowy oddział wojsk niemieckich, ulubieńcy samego Adolfa Hitlera. Żołnierze tego oddziału przydzielani byli niezmiennie do bardzo trudnych, wręcz z pozoru niewykonalnych zadań. Po walkach na Krecie, czy w Rosji tym razem została powierzona im misja przemycenia kapitału potrzebnego do odbudowy powojennych, zniszczonych Niemiec do jednego z francuskich portów, i dalej drogą morską do Ameryki Południowej. W całej operacji ma pomagać im oddział amerykańskich jeńców wojennych. Jednak czy i tym razem Strzelcy Alpejscy Edelweiss odniosą sukces? A może czeka ich rychła porażka?

Kolejna, bo już czwarta część cyklu „Edelweiss – strzelcy alpejscy” zapewni czytelnikowi dobrą, wciągającą lekturę w której nie brak zaskakujących zwrotów akcji, szybkiego tempa oraz świetnych opisów czy precyzyjnie wykreowanych bohaterów, którzy budzą mieszane emocje.

Leo Kessler jest bezsprzecznie jednym z najbardziej znanych i cenionych pisarzy jeśli chodzi o powieści wojenno-historyczne. Autorowi nie można odmówić talentu przyciągania uwagi czytelnika, książka natomiast nie jest zbyt obszerna więc doskonale nadaje się do pochłonięcia w jeden wieczór ponieważ czyta się ją lekko i przyjemnie mimo opisywanych w niej czasami drastycznych i krwawych wydarzeń.

Miłośnikom militariów spodoba się pewnie jeszcze bardziej ze względu na opisy drobnych potyczek i morderczych walk. Fabuła powieści spokojnie mogłaby służyć za scenariusz filmu, czy gry komputerowej. Należy pamiętać jednak, że nie jest to dzieło historyczne, a fikcyjne i brać je z przymrużeniem oka.

W dalszym ciągu moją ulubioną książką Kesslera pozostaje „Krew i lód. Śmierć Waffen SS” – przeczytałam ją w jedno popołudnie, jednak „Złoto Himmlera” uważam za interesującą powieść wojenno-historyczną i polecam ją zwłaszcza miłośnikom gatunku oraz zainteresowanym twórczością tego brytyjskiego autora.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Instytut Wydawniczy Erica

#405. „Doktor Sen” – Stephen King

„Doktor Sen”


Tytuł: „Doktor Sen”
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 656
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7839-618-5
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 10 października 2013

„Życie to koło, jego jedynym zadaniem jest się toczyć i zawsze wracać do punktu wyjścia.”

Stephena Kinga chyba nikomu przedstawiać nie trzeba, ten Amerykanin okrzyknięty przed wieloma laty mistrzem horroru nieprzerwanie do teraz dzierży ten tytuł. „Doktor Sen” to kontynuacja bestsellerowego horroru z roku 1977 – „Lśnienie”. Pewnie wielu z Was widziało nawet ekranizację tej książki. Stephen King wysoko postawił sobie poprzeczkę. W przypadku, gdy kontynuacja powieści jest pisana po tak wielu latach (36!), wcale nie trudno jest o literacką katastrofę. Najbardziej niesamowite jest to, że King stworzył dzieło, które nie tylko może spokojnie równać się z częścią pierwszą, czyli „Lśnieniem”, ale także może być uznane za lepsze. Osobiście uważam, że książka była naprawdę dobra i bez zająknięcia ją polecam.

Wróćmy na chwilkę do przeszłości… Panorama – jeden z najstarszych, luksusowych hoteli Kolorado, którym zajmował się w okresie zimowym John Torrance wraz z żoną Wendy i małym synkiem Danem oraz kucharzem Dickiem Hollorannem. Gdy w wyniku wybuchu kotła hotel uległ całkowitej destrukcji a oszalały John Torrance zginął w tym tragicznym wypadku, Danny wraz z matką przeprowadzili się do odległego od Panoramy małego mieszkania. Jednak mroczne siły z hotelu nie traktowały przeprowadzki czy zniszczonego hotelu jako bariery w dosięgnięciu Danny’ego. Na szczęście Dick Hollorann, który również posiadał pewne umiejętności (jasność) nauczył małego Danny’ego jak się chronić przed uciążliwymi zjawami, które są aż za bardzo żywe…

„Lśnienie”

Po wielu latach, kiedy Wendy i Dick Hollorann już nie żyją, a Danny T. Torrance stał się Danem Torrance, który mimo usilnych starań, by nie zaglądać do kieliszka i nie wpadać w furię, jak w zwyczaju miał jego ojciec, uległ uzależnieniu, które zwyczajnie pomagało mu przetrwać z dnia na dzień i nie myśleć o jasności, która go czasami przytłaczała. Stracił prawo jazdy, tracił pracę jedna za drugą, zmieniał miejsca zamieszkania, nie umiejąc się nigdzie ustatkować i zatrzymać na dłużej, jednak nie to było swego rodzaju kubłem orzeźwiającej wody, który zmusił go do refleksji nad własnym życiem i do skończenia z nałogiem. Dan wylądował w niewielkim miasteczku w New Hampshire i dzięki ogromnemu szczęściu i dobroci serca napotkanych ludzi znalazł miejsce w grupie Anonimowych Alkoholików i stałą pracę w hospicjum, gdzie z czasem awansował do samozwańczego stanowiska lekarza. To właśnie wtedy zaczęły się dziać niesamowite rzeczy i tak poznał Abrę…

Prawdziwy Węzeł to z pozoru wyglądający bardzo zwyczajnie ludzie jeżdżący po całym kraju kamperami i winnebago. Nie zwracają na siebie uwagi, są zwyczajni, często już wiekowi. Prawdziwi szukają ludzi z darem takim jak Dan, polują na nich, łapią i kaleczą, by wydobyć życiodajną dla nich parę, która powstaje w cierpieniu i bólu. Nazywani są pustymi diabłami. Mają pirackie imiona, które w pełni definiują ich drapieżną i złowrogą postać.

Poznajcie teraz Abrę Stone, która już od najmłodszych lat przejawiała niesamowite, paranormalne zdolności. Jednak z wiekiem zaczęła je ukrywać przed rodzicami, by nie sprawiać im kłopotu. Jedynie prababcia wiedziała prawdę o jej nadzwyczajnej naturze. W pewnym momencie Abra zdała sobie sprawę, że jej życiu zagraża wielkie niebezpieczeństwo ze strony tajemniczej kobiety w kapeluszu, której towarzyszy cała zgraja jej podobnych niby-ludzi. Abra telepatycznie skontaktowała się z Danem za pomocą tablicy w jego pokoju, a ten zgodził się jej pomóc zrozumieć wiele aspektów i chronić ją. Od tej pory Abrze towarzyszyć będzie czwórka dorosłych mężczyzn Dan, John, Billy i jej własny ojciec. Razem zjednoczą siły, by stoczyć walkę przeciw złu, które ponownie doprowadzi Dana do miejsca, gdzie przed laty stał hotel Panorama…

„Doktor Sen, też coś.” „Wszystko robi się mniejsze, kiedy wyciągnąć to na wierzch.”

„Doktor Sen”

Skąd tytuł „Doktor Sen”? Nasz główny bohater, we współpracy z kotem Azreelem, który zawsze wyczuwa, gdy przychodzi pora na kolejnego z chorych i sędziwych pacjentów, pomaga przejść ludziom na drugą stronę. Pacjenci hospicjum umierają w spokoju ducha, a Dan czuje, że przyczynił się do małego cudu. Jest to także kluczowy aspekt tej książki.

Początek książki nie należał do łatwych, musiałam wgryźć się w fabułę, ale z każdą kolejną czytaną stroną wszystko się rozjaśniało i wyjaśniało. Z początku fabuła powieści przypomina bardziej historię obyczajową z kilkoma paranormalnymi elementami, jednak potem akcja książki nabiera niesamowitego, zawrotnego tempa, mrozi krew w żyłach i nie pozwala oderwać się od lektury. Realizm przeplata się z magicznymi elementami. Bohaterowie są świetnie wykreowani, z wielkim rozmachem i precyzją, jedyne do czego mogę się przyczepić to fakt, że mała, grzeczna, dwunastoletnia dziewczynka czasami za bardzo, co gryzło się z jej naturą. Muszę przyznać, że autor skrupulatnie wymyśla główne punkty akcji, do których precyzyjnie doprowadza zawiłą fabułę. Poruszył także kluczowy w historii Ameryki atak terrorystyczny na World Trade Center, a jeden z pracowników hospicjum zupełnie przypominał bohatera „Zielonej mili” – Percy’ego Wetmore. I pojawiło się już znane wszystkim z choćby „Joylandu” słowo ćwoki.

Zarówno „Lśnienie” jak i „Doktor Sen” poruszają ważne tematy – problem alkoholizmu (z którym swego czasu zmagał się sam pisarz, do czego teraz otwarcie się przyznaje), problemy z opanowaniem gniewu, a także odwieczna walka dobra ze złem. I mimo że główny bohater nie jest ucieleśnieniem kryształowego dobra, to czytelnik od razu widzi, że drzemie w nim ogromny potencjał, a przecież każdemu czasem zdarza się zbłądzić. Obie książki są powieściami, w których głównym motywem jest podejmowanie wyborów – nierzadko trudnych i bolesnych.

Przyznam szczerze, że nie jest wcale łatwo napisać recenzję tej książki, z tego względu, że zbyt wiele się na raz dzieje, a są to wątki na tyle ważne, że nie mogłam pominąć ich w mojej recenzji. Mam nadzieję, że nie zdradziłam Wam zbyt wiele jednocześnie zachęcając tych z Was, którzy „Doktora Sen” jeszcze nie znają do lektury tej książki. Tak jak ostrzegawczo pisze pod koniec swojej książki sam Stephen King… chyba już zawsze będę się zastanawiała nad tym, kto siedzi za kierownicą kamperów… Serdecznie polecam!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam Fantastykę.

#387. „Jane Eyre. Autobiografia” – Charlotte Brontë

„Jane Eyre. Autobiografia”


Tytuł: „Jane Eyre. Autobiografia”
Autor: Charlotte Brontë
Wydawnictwo: MG
Liczba stron: 608
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7779-144-8
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 8 września 2013

Nazwisko Brontë z pewnością jest Wam dobrze znane. Charlotte, Emily Jane i Anna Brontë, już od najmłodszych lat wspólnie pisały wiersze i opowiadania. Jednak prawdziwą sławę siostry zyskały dopiero po śmierci. Charlotte była najstarszą spośród sióstr, których powieści zaliczane są do klasyków literatury angielskiej. W roku 1845 siostry wspólnie wydały kolekcję swoich poezji, ze względu na role jakie rządziły się w XIX wiecznej Anglii, wszystkie pod męskimi pseudonimami. Również „Dziwne losy Jane Eyre” zostały pierwotnie opublikowane pod męskim pseudonimem (Currer Bell). Sama po raz pierwszy zetknęłam się z siostrami Brontë podczas zajęć z literatury brytyjskiej na studiach. Jednak czytanie fragmentów ich książek w oryginalne wcale nie należało do łatwych zajęć. Dziś chcę Wam zaprezentować moją recenzję książki Charlotte Brontë „Jane Eyre. Autobiografia”.

Na uwagę zasługuje także samo wydanie. „Jane Eyre. Autobiografia” to wznowione wydanie powieści Charlotte Brontë, które możecie znać pod tytułem „Dziwne losy Jane Eyre” lub po prostu „Jane Eyre”. Wydawnictwo MG zdecydowało się ponownie wydać książkę brytyjskiej pisarki oferując swoim czytelnikom piękne wydanie w grubej oprawie i wygodnej dla oka niemałej czcionce. Już patrząc na samą okładkę ma się ochotę rozpocząć przygodę z tą niezwykłą powieścią.

Przenosimy się do Anglii, epoki wiktoriańskiej. Poznajcie małą Jane Eyre, która po stracie rodziców zamieszkała u brata matki. Pan Reed był kochającym wujkiem, jednak i jego żywot dobiegł końca, a na łożu śmierci wymusił na swojej żonie obietnicę opieki nad młodą siostrzenicą. Niestety, pani Reed wcale nie kwapiła się do tego, by traktować Jane na równi ze swoimi dziećmi, ponieważ dziewczynka była inna, zawsze zamyślona.

Dziewczyna nie miała łatwego życia, albowiem mieszkając pod dachem Reedów codziennie musiała zmagać się z poniżaniem przez domowników i służbę, a ze strony syna Reedów, Johna, biciem i upokarzaniem. Gdy Jane osiągnęła wiek 10 lat, ciotka wysłała ją do dobroczynnego zakładu w Lowood, gdzie wcale nie wiedzie się jej lepiej. Surowe zasady i epidemia tyfusu nie zatrzymują Jane przed zdobyciem wykształcenia oraz objęciem posady nauczycielki. Jednak Jane czuje, że najwyższa pora na zmianę w jej życiu dlatego też przyjmuje posadę guwernantki w Thornfield Hall. Ma tam uczyć małą dziewczynkę imieniem Adela, podopieczną właściciela Thornfield Hall – wiecznie nieobecnego, szorstkiego w obyciu i tajemniczego pana Rochestera. Gdy Jane już myśli, że jej życie wreszcie nabrało kolorów, bo poznała, co to znaczyć kochać i zaprzyjaźniła się ze służbą, na jaw wychodzą mroczne tajemnice z życia Rochestera. Kobieta czuje, że nie może dalej mieszkać w Thornfield Hall i ucieka. Jak potoczą się jej dalsze losy?

„Jane Eyre. Autobiografia” jest powieścią, która nawet w zatwardziałym sercu wzbudzi całą gamę sprzecznych z sobą uczuć. Ciężko jest mi wszystkie opisać, a nawet nie chcę tego robić – każdy z Was na pewno odczuwał lekturę tej książki na swój sposób. Znaczący wpływ na odbiór powieści ma jej klimat – XIX-wieczna, ponura, wiktoriańska Anglia idealnie nadaje się na tło dla tej historii. Dzięki zastosowaniu przez autorkę narracji pierwszoosobowej możemy dogłębnie wejrzeć w duszę oraz umysł Jane, której życie bardzo doświadczyło. Uważam, że nie ma sensu zagłębiać się w charakteryzację bohaterów i analizę ich czynów, pozostawiam to Wam – czytelnikom, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać Jane Eyre.

Charlotte Brontë dotyka tematów ponadczasowych – samotności, odtrącenia, cierpienia, poszukiwania miłości i ciepła u boku drugiego człowieka. Porusza także tematy, które teraz być może uchodzą za przestarzałe i niemodne – szlachetność charakteru, działanie według zasad moralnych, wzniosłe mówienie o miłości i poszukiwaniu szczęścia, jako celu w życiu. Jednak mimo jakichkolwiek różnic jej książka już zawsze będzie niosła ze sobą przesłanie, dla każdego inne, w zależności od sytuacji życiowej w jakiej się zajdziecie.

Faktem oczywistym jest, że historia Jane Eyre jest historią ponadczasową, na zawsze wpisaną w kanony literatury brytyjskiej. Po ponad stu sześćdziesięciu latach od wydania w dalszym ciągu porywa serca czytelników. Można się o tej książce rozpisywać godzinami, lub nie powiedzieć ani słowa. Jest to także powieść, do której lektury trzeba samemu dojrzeć – w tym przypadku nic na siłę. Serdecznie polecam.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo MG

#377.”Zbieg okoliczności” – Katarzyna Pisarzewska

„Zbieg okoliczności”


Tytuł: „Zbieg okoliczności”
Autor: Katarzyna Pisarzewska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 408
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7839-553-9
Ocena: 6/10
Data przeczytania: 17 sierpnia 2013

Katarzyna Pisarzewska zanim rozpoczęła swoją przygodę z pisarstwem pracowała m.in. jako ankieterka, socjolog, kwiaciarka, a także jako wolontariuszka w Stowarzyszeniu Centrum Wolontariatu, Fundacji Promocji Kobiet oraz w Domu Dziecka w Chotomowie.
W jej pisarskim dorobku znajdują się takie książki jak: „Halo, Wikta!”, „Wikta, ratuj!”, „Koncert łgarzy” i najnowsza powieść psychologiczno-obyczajowa – „Zbieg okoliczności”. Za książkę „Halo, Wikta!” dostała główną nagrodę Złote Pióro 2002 w konkursie Klubu Świat Książki i miesięcznika „Elle” za najlepszą współczesną powieść dla kobiet.

„Każde małe miasteczko kryje swoje mroczne tajemnice.” I tak też jest w przypadku miasteczka Gosztów, gdzie mieszkają główni bohaterowie tej powieści – Maria jej kuzyn Maciej wraz z żoną Anitą. Jak to w niewielkich miasteczkach bywa, życie jest spokojne, każdy się zna i wszystko bardzo przypomina sielankę o jakiej marzą ludzie z miasta. Jednak do czasu. Maria, 29-letnia pani sierżant pracująca w policji, zostaje wezwana na miejsce dziwnego zdarzenia w rodzinnym domu dziecka. Ktoś na gałęzi drzewa powiesił niewielkiego pieska. Kto mógł być zdolny do tak okrutnego czynu? Niedługo po tym incydencie policja musi zmierzyć się z większym problemem. Ktoś zamordował młodą kobietę, żonę miejscowego notariusza, właścicielkę domu weselnego, która przed śmiercią zbierała podpisy w sprawie melioracji. Ale na jednej śmierci się nie skończy. Nagle spokojne miasteczko przeobraża się w wydział zabójstw, gdy pod torami ginie młody człowiek. Czy miał on jakikolwiek związek ze śmiercią kobiety? Czy policji uda się znaleźć sprawcę i odkryć mroczną tajemnicę mieszkańców miasteczka?

„Czy nie umiemy być szczęśliwi?”

Autorka dużą uwagę skupiła kreacji rodzin Gajdów i Burasów. To oni są podstawą tej książki, wszystkie inne wydarzenia są po prostu otoczką dla historii ich życia. Maria jest wyrzutkiem w swojej rodzinie, nie uzewnętrznia się, nie mówi o tym czego pragnie. W przeszłości bardzo dotkliwie zraniona, nie poszukuje teraz szczęścia u boku drugiej osoby. Maciej już odkąd miał 15 lat wiedział czego w życiu pragnie, ponieważ nie mógł tego dostać, postanowił szukać jakichkolwiek substytutów, które mogłyby pomóc mu stać się normalnym człowiekiem. Tak jak Maria, pracuje w policji, dlatego nie poświęca swojej żonie zbyt wiele czasu. Anita pracuje w szkole, gdzie będzie musiała zmierzyć się z problemami jakie spowoduje jedno z dzieci, przez co zostanie wplątana w kryminalną sprawę. Co więcej usilnie próbuje zajść w ciążę, jednak wszystkie starania idą na marne.

Książka ma piękną okładkę, co niestety może zmylić jeśli pomyśli się o fabule, która jest bardzo smutna i przygnębiająca. Bohaterowie są skazani na niepowodzenie w życiu prywatnym. Nikt z nich tak naprawdę nie jest szczęśliwy. Ich miłość jest nieszczęśliwa i często ukierunkowana na nieodpowiednie osoby. Ich relacje są toksyczne, a jedyne co ich warunkuje to zbiegi okoliczności.

„Wszystko przez fatalny zbieg okoliczności.”

Książka miała i lepsze i gorsze części. Bywały momenty, gdzie autorka całkowicie zainteresowała mnie historią bohaterów, ale wdzierała się także nuda i odrobina chaosu, która niestety utrudniała mi czytanie i przyjemność z lektury. Jednak proszę nie sugerować się wyłącznie moją opinią. Uważam, że książka jest dobra, tylko niedopracowana , a fabuła jest momentami chaotyczna.

„Zbieg okoliczności” jest książką w której pełno różnych, dziwnych i zaskakujących zbiegów okoliczności. Książkę tę polecam wszystkim osobom lubiącym powieści, w których kobieta prowadzi śledztwo oraz nieidealnych bohaterów z bagażem życiowych doświadczeń. Jednak jeśli poszukujecie książki o szczęśliwym zakończeniu, to tu go nie doświadczycie. Polecam przede wszystkim osobom, które się tym nie zrażą.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Prószyński i S-ka