Archiwa tagu: powieść dla kobiet

#306. „Granat poproszę” – Olga Rudnicka

„Granat poproszę”


Tytuł: „Granat poproszę”
Autor: Olga Rudnicka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 336
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-8069-461-3
Ocena: 9/10
Data przeczytania: 30 stycznia 2017

Olga Rudnicka skradła mi serce – jest jedną z moich ulubionych pisarek, jej książki są fenomenalne. Gorąco polecam ją moim koleżankom i jeszcze żadna się nie zawiodła. Olga Rudnicka jest absolwentką Pedagogiki Specjalnej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i pracuje jako asystentka osób niepełnosprawnych w Polskim Komitecie Pomocy Społecznej w Śremie. Dotychczas napisała 13 powieści, głównie kryminalnych, w tym: „Martwe Jezioro”, „Czy ten rudy kot to pies?”, „Zacisze 13”, „Lilith”, „Zacisze 13 Powrót”, „Natalii 5”, „Cichy wielbiciel”, „Drugi przekręt Natalii”, „Fartowny pech”, „Diabli nadali”, „Do trzech razy Natalie”, „Były sobie świnki trzy” i „Granat poproszę”.

39-letnia Emilia Przecinek prowadzi szczęśliwe życie pisarki powieści romantycznych dla kobiet i nie spodziewa się, że zaraz to się diametralnie zmieni. Mąż z dnia na dzień oznajmia (i to przez telefon, bo honoru to mu brak!), że zostawia ją oraz dwójkę nastoletnich dzieci dla młodszej kochanki i po prostu nie wróci już do domu. Na dodatek w domu Emilii pojawiają się dwie starsze panie – babcia Adela i babcia Jadwiga, które od zawsze pałały do siebie nienawiścią, ale chęć pomocy córce/synowej i wspólny wróg zmusiły je do połączenia sił – wiadomo przecież, że wspólny wróg jednoczy największych nieprzyjaciół. Tymczasem okazuje się, że kochanka pana Przecinka wcale nie jest takim wspaniałym aniołem za jakiego on ją uważa… rodzina Przecinków znajdzie się w niebezpieczeństwie.

Czym charakteryzują się książki Rudnickiej? Przede wszystkim barwnymi postaciami oraz świetnym humorem, zarówno sytuacyjnym jak i ukrytym w podtekstach – nie sposób się nie zaśmiać. W „Granat poproszę” jest tak samo – fabuła wydaje się błaha (mąż zostawia żonę i ucieka do kochanki, ale jednak im nie wychodzi) ale nic bardziej mylnego! Zanim wreszcie do rozowdu dojdzie życie bohaterów wywróci się do góry nogami, gwarantując tym samym czytelnikowi ubaw po pachy. Uważny czytenik będzie mógł dostrzec też małe niuanse, np. słowa babci Adeli „diabli nadali”, ściśle odnoszące się do tytułu jednej z książek Rudnickiej.

I tym razem Olga Rudnicka udowodniła mi, że jest świetną pisarką i jedyne czego od niej pragnę to, by pisała więcej. Czekam z niecierpliwością na kolejne jej ksiażki, a każdemu z Was gorąco je polecam. Zapraszam także do lektury niedługiego wywiadu z pisarką, który opublikowałam TUTAJ.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Prószyński i S-ka

#278. „Były sobie świnki trzy” – Olga Rudnicka

„Były sobie świnki trzy”


Tytuł: „Były sobie świnki trzy”
Autor: Olga Rudnicka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 360
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-8069-266-4
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 20 kwietnia 2016

Nie wiem jak zabrać się do recenzji tej książki. Jeśli o mnie chodzi to napisałabym tyle: ŚWIETNA KSIĄŻKA! CAŁKOWICIE POLECAM. No, ale wypada napisać coś więcej, w końcu tak ładnie na blogu wygląda jak recenzja wykracza długością chociaż trochę za to zdjęcie okładki, prawda? :)

Olga Rudnicka umocniła sobie u mnie pozycję jednej z najlepszych polskich pisarek jeśli chodzi o lekkie powieści z humorem, barwnymi postaciami, a czasem i wątkiem kryminalnym w tle. Mimo że nie czytałam jeszcze jej wszystkich książek, a na razie tylko 4 to z każdą kolejną jedyne czego żałuję to tego, że książka już się skończyła (no cóż… mogłam nie czytać jej po nocach, toby mi więcej na dzień zostało…) Teraz mogę tylko polecać jej książki każdej osobie, która pyta mnie o dobrą powieść – zwłaszcza każdej kobiecie, bo to głównie one są targetem.

„Życie jest takie niesprawiedliwe dla sponiewieranych żon. Ile wyrzeczeń, ile poświęceń trzeba włożyć w małżeństwo, a i tak jedyne, co można dostać w zamian, to kopniak w tyłek na odchodne.”

Jolanta Markiewicz ma 38 lat, dwójkę nastoletnich dzieci i męża mecenasa, który nagminnie ją zdradza, co w sumie nawet jej nie przeszkadza, byle dał jej święty spokój i płacił za SPA. Kamelia Padecka ma 36 lat, a jej mąż jest komornikiem stołecznym, wiodą nudne życie i nie mają dzieci, jej głównym relaksem jest siłownia i SPA. Marta Skałka ma 34 lata, męża, który jest właścicielem firmy doradztwa podatkowego i jedyne o czym marzy, a czego nie chce jej dać mąż to dzieci, dlatego udziela się na rzecz dzieci i również często uczęszcza do SPA. Trzy całkowicie różne kobiety, które są najlepszymi przyjaciółkami, mają te same problemy – są nieszczęśliwe w małżeństwie, niedoceniane i niekochane przez mężów dla których są tylko dodatkiem na imprezach firmowych. Kobiety wpadają na diaboliczny pomysł pozbycia się mężów i zyskania całego majątku – ale jak to zrobić, by nie wzbudzić niczyich podejrzeń? Na horyzoncie pojawia się także Sandra Tomaszewska, młoda, aspirująca prawniczka, którą los w zaskakujący sposób połączy z trzema kobietami.

„Nic tak nie łączy ludzi, jak wspólny wróg. Nie pamiętała kto to powiedział, ale miał rację.”

Każda z wyżej wymienionych bohaterek jest kompletnie inna, każdą z nich polubimy za inny aspekt osobowości (chociaż przyznam, że moją ulubioną zdecydowanie jest moja imienniczka – Martusia). Historia, a co najważniejsze zaskakujące zwroty akcji – sprawiają, że książka to istny majstersztyk. Nie zabraknie także dużej dawki humoru, a dialogi są dopracowane w każdym szczególe. „Były sobie świnki trzy” to książka, której nie brak niczego, a jej lektura to sama przyjemność.

Kiedy po przeczytanej lekturze nasze myśli w dalszym ciągu do niej powracają – to znak, że była to naprawdę dobra książka. Zainteresowanych odsyłam także do niedługiego wywiadu (KLIKNIJ TU), który miałam okazję przeprowadzić z Panią Olgą, przesympatyczną kobietą i wspaniałą pisarką :) Z ogromnym utęsknieniem czekam na kolejną jej książkę i wiem, że w tym wyczekiwaniu nie jestem odosobniona :)

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Prószyński i S-ka

#276. „Nie oddam szczęścia walkowerem” – Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska

„Nie oddam szczęścia walkowerem”


Tytuł: „Nie oddam szczęścia walkowerem”
Autor: Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 464
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-8015-248-9
Ocena: 8/10
Data przeczytania: 13 kwietnia 2016

„Nie oddam szczęścia walkowerem” to kwietniowa nowość Wydawnictwa Czarna Owca. Zdecydowałam się na lekturę tej książki głównie ze względu na pozytywny tytuł oraz jej formę (o tym za chwilkę :)). Autorkami książki są Agnieszka Jeż (absolwentka filologii polskiej i filologii bałtyckiej na Uniwersytecie Warszawskim, związana z branżą wydawniczą) i Paulina Płatkowska (absolwentka Katedry Teorii Literatury, Teatru i Filmu na Uniwersytecie Łódzkim, pracująca w branży wydawniczej). Obie panie mają więc (przynajmniej w teorii) doświadczenie związane z literaturą, ale jak to wyszło w praktyce przy pisaniu książki w duecie? Zaprazam do lektury recenzji.

Jagoda i Magda, dojrzałe kobiety, które walczą o szczęście i miłość mierząc się z trudami życia codziennego i jego monotonią. Spotykają się po latach i w celu odnowienia znajomości z dzieciństwa postanawiają pisać do siebie maile, zwierzając się sobie nawzajem ze wszystkich myśli, sekretów i obaw, wspierając się i pomagając sobie.
Jagoda jest żoną i mamą – jednak od jakiegoś czasu czuje niedosyt, zwłaszcza w jej małżeństwie przez co zaczyna interesować się innym mężczyzną. Natomiast Magda jest już rozwódką i samotną matką. Na jej drodze również pojawia się mężczyzna, jednak ma rodzinę…

Historia z pozoru może wydać się banalna – dwie kobiety, problemy w związku – cóż w tym nowatorskiego? Przede wszystkim sposób opowiadania historii, to, że tworzą ją dwie kobiety oraz tematyka jaką porusza powieść. Autorki bardzo postarały się, by bohaterki zostały wykreowane w taki sposób, by można było poczuć się ich najbliższą przyjaciółką, by można było bez trudu wczuć się w ich życie, wręcz się z nimi zżyć i zacząć im kibicować w podejmowaniu trudnych decyzji – bo tych do podjęcia w tej książce co nie miara. Oprócz tego cały aspekt psychologiczny i socjologiczny, bardzo skrupulatne opisy oraz obserwacje – to wszystko składa się na dobrą, wciągającą powieść literatury kobiecej.

Co urzekło mnie w tej książce? Przede wszystkim jej forma – już wcześniej czytałam książki, które historię bohaterów przedstawiały poprzez wymianę wiadomości, czy to na czacie, w smsach, czy też właśnie jak ma to miejsce tutaj: w mailach. Myślę także, że dzięki temu powieść jest bardziej spójna, zwłaszcza, że piszą ją dwie kobiety – tak jak dwoma kobietami są bohaterki tej książki. Oceniam ją dość wysoko ze względu na to, że fabuła niezwykle mnie wciągnęła (mimo że nie jest to kryminał czy thriller, jednak wcale nie brakuje to zwrótów akcji czy zaskoczeń).

Komu polecam tę książkę? Z pewnością osobom, które poszukują opowiedzianej w inny sposób historii o poszukiwaniu szczęścia czy miłości, o trudach macierzyństwa, o wartości prawdziwej przyjaźni i życiu. Na pewno żeńska część czytelników będzie zadowolona z tej książki, zwłaszcza, że jest liczy ona prawie 500 stron, więc można się przyzwyczaić do bohaterek :) Odpowiadając na pytanie, które zadałam sobie na początku recenji: obie panie świetnie poradziły sobie z tą książką i liczę na kolejne w ich wydaniu! Bardzo pozytywna powieść oczywiście ze szczęśliwym zakończeniem – idealna na poprawę humoru!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Czarna Owca

#270. „Amber” – Gail McHugh

„AMber”


Tytuł: „Amber”
Autor: Gail McHugh
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 591
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-2870-121-2
Ocena: 6/10

Gail McHugh jest Amerykanką i autorką takich książek jak: „Collide” i „Pulse”, które przez wiele tygodni były na liście bestsellerów New York Timesa. Oprócz tego, Gail jest szczęśliwą mężatką, ma trójkę dzieci, uwielbia czekoladę i wymyślanie romantycznych historii. „Amber” otwiera trylogię „Torn Hearts”.

Tytułowa bohaterka, Amber, nie miała łatwego życia. Smutne dzieciństwo na zawsze odcisnęło w niej swoje piętno. I dopiero na studiach dziewczyna postanawia rozpocząć nowe życie – nie wie jednak jak bardzo pełnie niespodzianek i tajemnic. Już na początku poznaje dwóch niezwykle intrygujących mężczyzn – Brocka Cunninghama, bogatego gentlemana z klasą, sportowca przyciągającego wzrok każdej kobiety, i jego kolegę Rydera Ashcrofta, wytatułowanego „złego chłopaka”, który niezwykle intryguje. Jak łatwo można się domyślić – dziewczyna stanie między wyborem Brock czy Ryder? Jednak podjęcie decyzji wcale nie będzie proste.

Całość pozostawia odrobinę mieszane uczucia – pewne elementy powinny zostać lepiej przedstawione, uważam też, że miejscami język jakim posługiwali się bohaterowie mógłby zostać dopracowany, a pewne sceny zdecydowanie bardziej skrócone, przez co byłyby ciekawsze. Jeśli chodzi o sceny erotyczne to są bardzo obrazowe, dosadne i czasami zbyt wulgarne. Ale rozumiem, że taki był cel autorki, by szokować i budzić emocje w czytelniku.
Natomiast warto zwrócić uwagę na wnikliwy opis uczuć bohaterów oraz na samą ich kreację. Dzięki temu, że narracja prowadzona jest naprzemiennie z punktu widzenia każdego z bohaterów z czasem z pozoru banalne postaci okazują się skrywać mroczne tajemnice, a demony przeszłości nie będą chciały ich opuścić. Jedynym ratunkiem wydaje się być miłość – ale czy taki toksyczny związek ma szansę ocalić każdą z tych osób?

Nie często sięgam po tego typu książki, ale podobało mi się budowanie bohaterów na ich przeciwieństwach oraz wplecenie w historię miłosnego trójkąta wątku kryminalnego. Zakończenie zdecydowanie jest mocnym plusem tej powieści i jestem niezwykle ciekawa jak potoczą się dalsze losy tych bohaterów.

Książka ma swoje mocne i słabsze strony, na pewno przypadnie do gustu miłośnikom tego typu historii oraz wiernym fanom pisarki. Jeśli poszukujecie ostrej historii, która zafunduje Wam całą gamę przeróżnych emocji i nie straszne Wam oklepane sformułowania, czy z pozoru przewidywalna fabuła – zapraszam do lektury.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Akurat.