Archiwa miesięczne: Maj 2011

#13. „Człowiek, który pokochał Yngvego” – Tore Renberg

"Człowiek,który pokochał Yngvego"


Tytuł: „Człowiek, który pokochał Yngvego.”
Autor: Tore Renberg
Wydawnictwo: Akcent
Liczba stron: 340
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-62180-31-8
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 29 maja 2011

Szukacie książki, która przyciągnie Waszą uwagę już od pierwszej strony? W takim razie musicie sięgnąć po „Człowieka, który pokochał Yngvego.”

Przejdźmy do czasów w których nie istnieje Unia Europejska, za to istnieje jeszcze ZSRR. Nie ma telefonów komórkowych, a komputer to wielka maszyna do pisania, nie przyrząd do rozrywki. „Społeczeństwo trzyma się trwałej, fryzury na czeskiego piłkarza, ciasnych Lewisów 501 i wąsów”, czyli zapraszam Was do świata Jarle Klepp’a, 17-to letniego głównego bohatera i jednocześnie narratora powieści.

Jarle Klepp jest zwyczajnym uczniem norweskiego liceum. Mieszka tylko z matką, ponieważ jego rodzice się rozwiedli. Jak to często bywa u młodych ludzi, Jarle ma mocno zakorzenione nastawienie buntownika w stosunku do całego świata. „Tak, lubię tych, co idą pod prąd powszechnej opinii. Tych, którzy robią to, czego nie robią inni.” Razem z przyjacielem Helgem i swoją dziewczyną Katrine, spędzają wolne chwile pijąc piwo, dyskutując o muzyce i polityce, chodząc na koncerty.

„Zakochanie nigdy się nie boi. Gdybyśmy dorównywali mu odwagą, bylibyśmy niepokonani.”

19 stycznia 1990 roku. Jarle przeżywa coś, co obraca jego życie o 180*. W szkole pojawił się nowy chłopak, który zrobił piorunujące wrażenie na głównym bohaterze. „Yngve był piękny i niepokojący.” Od tej pory Jarle zmienia się, by przypodobać się nowemu, dziwnemu koledze. Zaczyna uprawiać sporty, zmienia fryzurę, chce być doroślejszy, naśladuje też zachowania Yngvego i okłamuje osoby, które kocha. Ale jak wiadomo… ‘kłamstwo ma zawsze krótkie nogi’.

„Zakochanie to małe, niebezpieczne zwierzątko. Ma tylko jeden cel: eksplodować, krótko i intensywnie.”

Jarle mimo, że ma dziewczynę – Katrine – to czuje, że zakochał się w Yngvem. Jego miłość działa jednak niczym „manewr substytucji” nie mogąc przelać swojej miłości na chłopca, przelewał ją na dziewczynę, cały czas jednak myśląc o Yngvem.
Jak potoczą się losy głównego bohatera? Czy jego przyjaźń z Helgem i Katerine przetrwa? Czy porzuci swoją dziewczynę by być z Yngvem? A właściwie, czy Yngve chciałby z nim być? Jak Jarle poradzi sobie z problemami? A może… właśnie, tego musicie dowiedzieć się już sami.

Każdy rozdział jest zatytułowany w oryginalny sposób, czasem są to odnośniki do osób, które coś znaczą dla kreowania całej powieści, a czasem określenie wydarzenia charakterystycznego dla danego rozdziału. Dodatkowo, każdy rozdział jest poprzedzany mottem. Charakterystyczna jest też retrospekcja, którą czasem stosuje autor, by pokazać czytelnikowi przeszłość głównego bohatera.

Bycie nastolatkiem to okres buntu, niedopasowania społecznego, przelotnych znajomości i miłostek. Własnych małych tragedii i końców świata. To czas poszukiwania samego siebie. I również o tym jest ta książka – o życiu. Przejmująca opowieść o miłości, pełna smutku i tajemnic. Polecam ją wszystkim, nie tylko nastolatkom, ale także dorosłym, którzy być może opisywane w książce czasy pamiętają lepiej, i którzy będą mogli na nowo spróbować zrozumieć świat młodych ludzi.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Akcent

#12. „Pigmej” – Chuck Palahniuk

"Pigmej"


Tytuł: „Pigmej.”
Autor: Chuck Palahniuk
Wydawnictwo: Niebieska Studnia
Liczba stron: 285
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-60979-20-4
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 27 maja 2011

„Całe piękno stworzone przez Boga w końcu przejdzie przez amerykańskie usta, trzewia, i zostanie wydalone odbytem.”

Palahniuk kreuje atak na Amerykę. Umieszcza nastoletniego agenta wywiadu numer 67, wraz z przyjaciółmi w Ameryce. Będą mieszkali w niej pół roku, u białej, chrześcijańskiej rodziny. Rodzina Goszcząca – Cedar w składzie: Matka Goszcząca, Ojciec Goszczący, Kocia Siostra Goszcząca i Świński-Psi Brat Goszczący. Zadaniem obcokrajowców jest zniszczenie kultury i społeczeństwa amerykańskiego. Po pewnym czasie czytelnik odnosi wrażenie, że autor neguje nie tylko świat Ameryki, ale także świat Agentów – marionetek swojego państwa z wszczepioną nienawiścią do obcego narodu. Przez ten zabieg, widzimy, że mimo iż to Ameryka jest ukazana pejoratywnie, państwo głównych bohaterów jest również złe.

„Pierwszy priorytet: każdy musi wygenerować amerykańskie dziecko.”

Książka podzielona jest nie na rozdziały, ale na złożone „meldunki” z których poszczególne słowa są zamazane. Każdy rozdział meldunek jest zakończony cytatem znamienitych twórców światowych destrukcji i buntu: Adolfa Hitlera, Benito Mussoliniego, Włodzimierza Lenina, Lwa Trockiego, Mao Tse-tunga czy Che Guevarę. Dlaczego po raz pierwszy u Palahniuka bohaterem książki jest nastolatek, z pewnością dlatego, że autor jako motto swojej powieści użył cytatu Adolfa Hitlera: „Tylko ten, kto ma młodzież, ma przyszłość.”

„Przemoc jest synonimem miłości.”

Drastyczne opisy zemsty Pigmeja. Oprócz bicia, tortur, mordowania, znajdzie się też pokaż wynaturzonej, zboczonej, chorej wyobraźni chłopca, nierzadko przechodząca od myśli do czynów. Agent 67 z ‘obcego’ staje się ‘bohaterem narodowym’. Co tak naprawdę za tym wszystkim stoi? Jak potoczą się losy Agentów? Czy uda im się zlikwidować Amerykę?

„Priorytet: wypełnić z sukcesem najważniejszą misję, kryptonim operacji: >>Chaos<<.”

Operacja „chaos” polega na tym, by niszczyć od środka społeczeństwo amerykańskie, doprowadzić je do totalnej destrukcji, unicestwienia. Mali Agenci w wielkim wydaniu. Mordują, gwałcą i bezczeszczą społeczeństwo amerykańskie. Nie zapominajmy, że gdy tylko w książce pojawi się pistolet, to znaczy, że musi wystrzelić.

„Wkład do kultury. Państwowa ideologia, język, prawa, wszystko to zniszczone. Wszystkie aspiracje i zbrodnie. Wszystkie opinie i uprzedzenia. Rozbite w proch, roztrzaskane.”

Oczywiście nie obyło się bez jego minimalistycznego stylu pisania. Książka jest utrzymana w minimalistycznej konwencji. Nie brakuje tu satyry, czarnego humoru, groteski i naturalizmu, oraz drastycznych scen, które czasami mogą budzić obrzydzenie. Mimo wszystko, to jest „majstersztyk”. Ordynarny i obsceniczny – jak zwykle, a zarazem przerażająco smutny i dojmujący, dający do myślenia, krytykujący otaczający nas świat i wartości jakimi się rządzi.

„Smagający Lew, rwij – rycz.”
„Pchnięcie Rysia, świst – zonk.”
„Uderzenie Pandy, bam – błam.”

Zapraszam do świata Wal-Martu, wibratorów, penetracji, literackiego minimalizmu, nowej metafory, wulgarności, totalnej masakry w wydaniu XXL. Coś niebanalnego. Coś lepszego od „Opętanych”.

#11. „Strach ma skośne oczy. Azjatyckie kino grozy.” – Krzysztof Gonerski

"Strach ma skośne oczy. Azjatyckie kino grozy."


Tytuł: „Strach ma skośne oczy. Azjatyckie kino grozy.”
Autor: Krzysztof Gonerski
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Liczba stron: 486
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-926940-3-8
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 24 maja 2011

Wszyscy fani filmów grozy i książek, które wciągają już od spisu treści – łączcie się! Oto jest książka, na którą czekaliście i którą musicie przeczytać !

Kto nie zna takich horrorów jak: „The Ring – Krąg”, „Puls”, „Gra wstępna”, „Dark Water”, „Klątwa Ju-on”, „Królik doświadczalny”, „Oko”, „Shutter – Widmo” czy „Epitafium” ? A to tylko kropla w morzu spośród prezentowanych przez Krzysztofa Gonerskiego znamienitych pozycji kina azjatyckiego.

Autor prezentuje nam nie tylko historię krajów i ich kinematografii, ale także znamienitych reżyserów (nie tylko azjatyckich). W książce znajdziemy opisy: Japonii, Korei, Hong Kongu, Tajlandii, Chin, Tajwanu, Wietnamu i Północnej Korei.

Co jest jeszcze ważne? To, że autor dogłębnie analizuje filmy, ich historię, reżyserów, efekty jakie film wywołuje na widzu i scenariusz. Tłumaczy czytelnikowi trudne do zrozumienia kwestie, interpretuje symbole i alegorie. Używa kontekstów nie tylko filozoficzno-religijnych, ale także historycznych i filmowych. Stosuje język naukowy, ale w przystępny czytelnikowi sposób. Nawet dla nowicjusza, ta książka będzie istną „perełką”.

Filmy grozy niosą przesłanie. Ciężko w to uwierzyć? A jednak! Oprócz głównego celu – dostarczenie widzom ‘strasznej’ rozrywki, często filmy poruszają ważne kwestie życiowe, moralne, które autor wskazuje. Warto zwrócić też uwagę na to, z czego reżyserowie czerpali swoje natchnienie. Wiele filmów powstało na podstawie książek, czy komiksów. Ale ważne są także inspiracje czerpane z symboliki historycznej, religijnej, filozoficznej, wierzeń, legend ludowych czy podań. Dużą rolę odgrywają tradycje filmowe i kulturowe. Nie trzeba też chyba wspominać o remake’ach, które w wersji amerykańskiej, z reguły są bardzo zawodne…

Najciekawsze dla mnie były oczywiście same opracowania filmów. Ale to nie tak, że rozdziały historyczne, poświęcone autorom, czy inspiracjom były nudne – wręcz przeciwnie. Tylko czasem męczyły mnie, gdy moim oczom „plątał się język” i azjatyckie nazwiska i tytuły pojawiały się zbyt często. Przyznam, że wiele filmów z listy Gonerskiego nie widziałam, także już wiem, co będę robiła przez najbliższe wieczory… bo oczywiście horrory ogląda się nocą ;)

„Strach ma skośne oczy. Azjatyckie kino grozy.” to omówione około 100 filmów, szczegółowe analizy 45 najciekawszych oraz obszerne opisy 8 azjatyckich kinematografii, opisy reżyserów, dodatkowo trochę historii, to wszystko czeka na Was w tej niezwykłej książce, którą bardzo polecam.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Kwiaty Orientu


Sztukater

#10. „Wampir i inne opowiadania” – Kim Youngha

"Wampir i inne opowiadania"


Tytuł: „Wampir i inne opowiadania”
Autor: Kim Youngha
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Liczba stron: 176
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-9269-408-3
Ocena: 9/10
Data przeczytania: 21 maja 2011

Znacie na pewno takie dni w których wszystko jakby sprzysięga się przeciwko Wam. Przedmioty martwe „ożywają i mszczą się” na Was za wsze czasy. Ale to nic, w porównaniu z tym, co spotkało bohatera opowiadania „Co się stało z tym mężczyzną, który utknął w windzie?”. Coś nieprzewidywalnego i absurdalnego w swoim tragizmie.

Koreański autor Kim Youngha prezentuje nam coś niezwykłego. Pokonuje bariery jakie otaczają realizm i fantastykę. Przykład mamy już na okładce. Ogień o normalnej barwie – symbolizuje rzeczywistość, natomiast ten niebieski – jest symbolem świata fantastycznego. Metafizyka jest tu przeplatana z rzeczywistością tak delikatnie i precyzyjnie, że czytelnik uwierzy w każde napisane słowo. Czytając utwory ma się wrażenie bezustannego pragnienia odkrycia zakończenia, puenty, którą szykuje dla nas autor.
Kim Youngha prezentuje nam 10 utworów, które są zapożyczone z jego trzech tomików: „Pejdżer”, „Co się stało z tym mężczyzną, który utknął w windzie?” i „Wrócił brat”.

Oprócz opowiadań fantastycznych pojawia się także kryminał „Morderstwo w zakładzie fotograficznym”. Autor znakomicie buduje napięcie, prowadzi dobrą grę pozorów, z zakończeniem jakiego się nie spodziewamy.

Tytułowy „Wampir” pochodzi z listu, który narrator (alter ego Kima) otrzymuje od pewnej kobiety. Metafizyka jest tu przedstawiona w taki sposób, że wierzymy, że owy wampir istnieje. Autor nawiązuje tutaj również do swojego opowiadania „Mogę odejść, gdy zechcę”, którego fabuła zbyt bardzo przypomina mi „Rozbitka” Chucka Palahniuka.
„{…} co wyjdzie, jeśli podzielimy jeden przez nieskończoność? Zero. Jestem zero.”

W opowiadaniu „Piorunochron” wyjątkowo narratorem jest kobieta. Bardzo dziwne opowiadanie, pełne jakiegoś mistycyzmu, nieodgadnionej tajemniczości.

Autor pokazuje, że wszystko w życiu to tylko ciąg przyczynowo – skutkowy napełniający ludzi bezustannym żalem, smutkiem i pogonią za miłością, za uczuciem [„Twoje drzewo”].

Postaci są kreowane bardzo precyzyjnie z dużą uwagą skierowaną na portrety psychologiczne. Mamy do czynienia np. z bohaterem niemalże byronowskim, chorym psychicznie, zakochanym na zabój [„Śrubokręt – moja miłość”]. Czy też bohaterowie o dziwnych fetyszach, np. obsesja na punkcie mycia stóp smutnej kobiety, kobiety którą się pożąda [„Rozdzierając płótno”]. Albo poruszenie tematu „samospalenia”, które głównie dotyczy mężczyzn [„Mężczyzna, który sprzedał cień”]. Co się takiego dzieje, że oni nagle stają w płomieniach?

„Nie kochaj kobiet. To niebezpieczne {…} Kiedy pokochasz kobietę {…} staniesz się niewidoczny.” [„Linia wysokiego napięcia”]

Moim ulubionym utworem jest ostatni, 10. zatytułowany „Przeprowadzka”. Przez 19 stron trzyma czytelnika w ciągłym napięciu, istny dreszczowiec łączący za sobą czasy najnowsze, w których dzieje się akcja, z czasami Gaya (42-532 r.n.e.). Całkowicie nieprzewidywalny.

Opowiadania budzą w czytelniku chęć do refleksji, do zastanowienia się i przeanalizowania świata, który ukazuje Youngha. To jedna z przyczyn dla których, sięgnęłabym po tę książkę drugi raz.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję :

Wydawnictwo Kwiaty Orientu


Sztukater

#9. „Taniec ze śmiercią” – Jean Ure

"Taniec ze śmiercią"


Tytuł: „Taniec ze śmiercią”
Autor: Jean Ure
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 110
Data wydania: 2001
ISBN: 83-7227-748-6
Ocena: 10/10
Data przeczytania: 18 maja 2011

„Taniec ze śmiercią” jest to opowieść o 2 siostrach bliźniaczkach Vicky i Claire. Są one kompletnie różne od siebie charakterem i sposobem bycia. Claire jest tą rozsądną i poukładaną 17-to latką, a Vicky to szalona, roztrzepana i żądna przygód początkująca baletnica. I nagle okazuje się, że ta „bardziej odpowiedzialna” wcale taka nie jest.

Jean Ure ukazuje wydarzenia stosując retrospekcję, co już w pierwszym rozdziale przykuwa czytelnika do książki. Narrację prowadzi tytułowa bohaterka – Vicky. Dzięki temu, że bardzo skrupulatnie opisuje jakie stosunki łączyły ją z siostrą i ze swoją niespełnioną miłością – tancerzem baletowym Jean Guy, możemy dokładnie ułożyć sobie portrety psychologiczne postaci.

Balet, taniec – to motyw przewodni tej książki. Ale nie zrażajcie się, bo balet jest tu przedstawiony w bardzo przystępny sposób. Autorka oprowadza nas po kulisach baletowego, teatralnego światka. Streszcza przedstawienia, skupia się na przesłaniach, które niosą. Może od tego powstał tytuł „Taniec ze śmiercią”, bo oprócz tańca pojawia się wątek kryminalny.

Rzeźnik z Bois de Boulogne. To postać, której boją się wszyscy. Atakuje swoje ofiary – kobiety – i zakopuje je w Lesie Boulońskim. Jak widać Francja budzi nie tylko romantyczne uczucia, ale także mordercze instynkty…

„Musiałam ze wstydem przyznać, że jakaś moja cząstka delektuje się niemal najbardziej okrutnymi fragmentami artykułu.”

Claire, która miała czekać na siostrę w swoim mieszkaniu nagle znika. Pozostawia tylko króciutki liścik, w którym niczego nie wyjaśnia. Vicky umierając z przerażenia postanawia prowadzić śledztwo na własną rękę. Przychodzi jej z pomocą Jean Guy, ale również przyjaciel Claire – Tracey.

Kim jest nieznany mężczyzna, który ma klucze do domu Claire? I skąd je w ogóle ma? Co tak naprawdę wpływa na kreowanie się psychopatycznego mordercy… czy są to wydarzenia z przeszłości? Jak kogoś takiego rozpoznać w tłumie? I czy niespełniona miłość Vicky – Jean Guy – wreszcie zwróci na nią uwagę pod wpływem francuskiego klimatu?

Wątek romantyczny przeplata się z wątkiem kryminalnych zagadek… dla mnie idealne połączenie, sprawiające, że „Taniec ze śmiercią” czyta się szybko.
Nie wiedziałam, czego się spodziewać po tej 110 stronicowej książeczce, ale efekt końcowy jest zadowalający. Polecam :)

#8. „Mariola, moje krople…” – Małgorzata Gutowska-Adamczyk

"Mariola, moje krople..."


Tytuł: „Mariola, moje krople…”
Autor: Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 288
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-247-2281-5
Ocena: 9/10
Data przeczytania:19 stycznia 2011

Powieść Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk rozpoczyna data 17 listopada 1981 roku, a kończy data 13 grudnia 1981 roku. Podczas tego miesiąca bohaterowie powieści będą zmagali się ze swoimi problemami w okresie PRL-u, będą przygotowywali przedstawienie teatralne dla towarzyszy radzieckich, będą na swój sposób pędzili bimber, drukowali nielegalne ulotki propagandowe, a przez przypadek doprowadzą do wybuchu stanu wojennego. Jak? Tego dowiecie się, jeśli sami przeczytacie tę fascynującą lekturę!

Z tytułową Mariolą spotykamy się już na początku, bo 17 listopada i towarzyszymy jej nieodłącznie do 13 grudnia, bo w tym dniu po raz ostatni zostaje ona tytułowo zawołana „Mariola, moje krople!”.
Ale tytuł zrozumiałam już na stronie 29, kiedy dyrektor Teatru Miejskiego po raz pierwszy wypowiedział te słowa. Mowa tu oczywiście o kropelkach na obniżenie ciśnienia.

Bardzo ciekawym zabiegiem jest zastosowanie nazwisk głównych bohaterów, jako czynnika określającego te postacie. Mamy na przykład: Mariolę Snopkowską, Jarosława Biegalskiego, Jana Zbytka, Amelię Podpuszkę, Zenona Chmurnego, Pawła Figurskiego, Marzenę Latałło, Andrzeja Bąka, Ligię Parol, Szymona Mizeraka i innych.
Powieść przybiera formę dziennika, który przedstawia czytelnikowi narrator wszechwiedzący. Język, którym pisze autorka, jest lekki, łatwo trafia do odbiorcy.

” – Za dużo się amerykańskich filmów naoglądaliście, towarzyszu. A u nas co jest? – zapytał stojącego najbliżej szeregowego.
– Prawo i porządek? – zaryzykował szeregowy.
– Ot, głupi jak zawsze! Polska jest u nas! I żadnego adwokata nie będzie!”

Scena, gdzie świnia zostaje członkiem teatru jest totalnie absurdalna. Ale przecież w czasach PRL-u wszystko było możliwe!
Mimo tego, że powieść jest zdecydowanie nakreślona humorystycznie, czytelnik zdaje sobie sprawę z groteskowości wydarzeń i okresu przedstawionego przez Małgorzatę Gutowską-Adamczyk.

” – Ale ludzie mówią, że w sklepach nic nie ma?
– Ludzie zawsze szukają dziury w całym. Jakby nic nie było, po co by stali w kolejkach?!”

Książkę polecam wszystkim tym, którzy czasy PRL-u przeżyli na własnej skórze, ale również tym, którzy poszukują lekkiej, humorystycznej, świetnie napisanej lektury :)

Za książkę dziękuję Autorce, oraz portalowi:

LubimyCzytać.pl

#7. „Kokon” – Mark Billingham

O mamo, jestem już po ustnych maturach. Z angielskiego jestem zadowolona, bo i z podstawy i z rozszerzenia mam 90%. Ale mój polski zaliczam do totalnej klasyki klapy – piątek 13-tego i te sprawy – 60%. Będzie mi się to śniło jako koszmar przez wiele nocy. 18.05. historia i mam wakacje na pełen etat ! :)
___________________________________________________________________

"Kokon"


Tytuł: „Kokon”
Autor: Mark Billingham
Wydawnictwo: G + J
Liczba stron: 358
Data wydania: 2008
ISBN: 978-83-60376-72-0
Ocena: 9,5/10
Data przeczytania: 18 stycznia 2011

Chyba powinnam na początku odpowiedzieć na pytanie : dlaczego ta książka jest tak fascynująca?
Jest morderstwo, świetny suspens, policjanci, pościgi za przestępcą, kryminalne zagadki… z pozoru nic takiego. Ale wystarczy, że autor trochę namiesza i już wszystko wywraca się do góry nogami!

Mark Billingham wykreował postać inspektora Toma Thorne’a jako wiecznego samotnika, który dąży do celu mimo wszystko. Jest niczym pies śledczy, gdy tylko uchwyci jakiś ślad, pędzi za nim do końca, byle tylko złapać przestępcę. Tym razem staje naprzeciw trudniejsze sprawy. Mimo wszystkich jego podejrzeń, dowodów, które przedstawia nikt mu nie wierzy. Nikt nie jest w stanie pojąć jak szanujący się anestezjolog byłby w stanie dopuścić się tylu morderstw na kobietach. Na dodatek wszystkie te dowody, można uznać jedynie za poszlaki.

Ale jest też świadek. Młoda Alison Wiletts, która jest dla mordercy arcydziełem, ponieważ jako jedyna nie umarła. Doprowadził ją do udaru mózgu, tym samym twierdząc, że uwalnia ją od wszystkich problemów świata zewnętrznego, od konsumpcjonizmu, od zła. Alison z początku nie pamięta tamtej nocy, ale z czasem zaczyna sobie wszystko przypominać i porozumiewa się ze światem za pomocą tablicy i mrugnięć.

Jak cenne informacje Alison przekaże Thorne’owi? Jak będzie sobie radził inspektor z przeszłością, która zaczyna go doganiać? Czy samotność i odizolowanie pozwoli mu lepiej przyjrzeć się sprawie Szampańskiego Charliego? I co, jeśli na horyzoncie pojawia się kobieta? A najważniejsze… czy Thorne’owi uda się złapać przestępcę?

Powieść jest podzielona na cztery części, a każdy rozdział poprzedza wątek, w którym autor zastosował narrację pierwszoosobową i są to myśli Alison. Reszta rozdziałów prowadzona jest w narracji trzecioosobowej, co pozwala czytelnikowi obiektywnie spojrzeć na całość i ujrzeć wszystkie aspekty za i przeciw.

Intryga kryminalna jest znakiem rozpoznawczym. Świetnie wykreowane postacie, ze swoimi normalnymi problemami, dodają tej powieści uroku i sprawiają, że czytelnik nie jest w stanie się oderwać od tak pasjonującej lektury, która trzyma w napięciu do ostatniej kartki.

#6. „Klin” – Joanna Chmielewska

"Klin"


Tytuł: „Klin”
Autor: Joanna Chmielewska
Wydawnictwo: Kobra Media
Liczba stron: 230
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-61455-15-8
Ocena: 9/10
Data przeczytania: 27 lutego 2011

Napisana w 1964 w czasach okresu PRL-u, pierwsza powieść Joanny Chmielewskiej zyskała ogólnopolskie uznanie wśród czytelników w każdym wieku. Autorka porusza ważne, życiowe kwestie, które nawet z biegiem czasu pozostają uniwersalne. Miłość, zazdrość, smutek, tajemnica, zdrada, kłamstwo i dążenie do poznania prawdy… czyż nie brzmi to aż nazbyt znajomo?

Lekka, zabawna, pełna niemożliwych sytuacji, trzymająca w napięciu a jednocześnie idealna by się rozerwać.

„To prawda, że kocham tajemnice i niezwykłe wydarzenia, uwielbiam sensacje w życiu […]”

Główna bohaterka jest alter ego Joanny Chmielewskiej, ponieważ nosi jej imię i nazwisko. Dlatego książka może aż nadto przypominać swoistą biografię. Ciężko powiedzieć, czy jest to fikcja literacka, czy może wzbogacona forma biograficzna. Występuje też podział na dwie części, a każda z nich pisana jest w przy użyciu narracji pierwszoosobowej.

„Ach, do wszystkich diabłów! Klin klinem!”

Tytułowym klinem okazuje się być telefon, a precyzyjniej – osoba dzwoniąca do głównej bohaterki. Już od pierwszych stron sytuacja wydaje się być praktycznie niemożliwa, a w swojej niemożliwości tym bardziej atrakcyjna dla czytelnika. Telefon staje się symbolem, rekwizytem. Pomaga zapomnieć, oderwać się od rzeczywistości. Daje nowe możliwości, które główna bohaterka zwinnie wykorzystuje do swoich celów. Pojawia się suspens na miano powieści kryminalnej. Tajni agencji, milicja, uzyskiwanie informacji podstępem i wiele innych zaskakujących, świetnie skonstruowanych akcji. A czym jest operacja „Szkorbut” i jak w nią zostaje wplątana Joanna? Na dodatek imię „Janusz” pojawia się tak wiele razy w tekście, że trudno jest już odgadnąć, kto jest którym Januszem.

Mogę z czystym sercem powiedzieć, że książkę czyta się z zapartym tchem, bo do ostatnich stron sytuacja rozgrywająca się na jej kartach owiana jest tajemnicą. Komicznie przerysowane sytuacje stanowią świetny pokaz „dobrego pióra” a zakończenie przynosi uśmiech na twarz czytelnika.

#5. „Czarny Czwartek: Gdynia ‘70” – Mirosław Piepka, Michał Pruski

Zapraszam Was w imieniu autora do konkursu, w którym możecie wygrać egzemplarze Przedśmiertnego Neuroleptyku – Kamila Czepiela.
______________________________________________________________

"Czarny czwartek"


Tytuł: „Czarny Czwartek: Gdynia ‘70”
Autorzy: Mirosław Piepka, Michał Pruski
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 208
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-247-2076-7
Ocena: 8,5/10
Data przeczytania: 8 marca 2011

Wiele się ostatnio słyszy na temat fabularnego filmu Antoniego Krauze, pt. „Czarny czwartek: Janek Wiśniewski padł” ale nie wiem, czy każdy zdaje sobie sprawę z tego, że scenariusz był pisany przez autorów książki „Czarny Czwartek: Gdynia ‘70”.

Stanowi ona formę literackiego kunsztu. Autorzy bardzo szczegółowo koncentrują się na faktach historycznych. Jest literacką formą reportażu, połączoną z wywiadem i idealnie weń wplecionymi wątkami historycznymi, popartymi czystymi faktami. Tragedia, która w największym stopniu dotknęła Trójmiasto, wreszcie zostaje dobitnie ukazana.

Pruski pisze, że chciał opowiedzieć tę historię „przez doświadczenie młodzieży. To była nasza młodość: komuna, Grudzień, a z drugiej strony pierwsza w Polsce dyskoteka.” W książce znalazły się też fragmenty scenariusza filmu „Czarny czwartek: Janek Wiśniewski padł”. 25 stron zdjęć, niektóre z nich – trzeba przyznać, są bardzo drastyczne i kontrowersyjne, co moim zdaniem dodaje książce, jako swoistemu reportażowi tylko wyjątkowego, groteskowego uroku ( o ile można w ogóle powiedzieć, że urok jest groteskowy). Książkę wyposażono w przydatny indeks nazwisk, wraz ze stronami, do których się odnoszą.

Jak pisze we wstępie Jerzy Eisler: „To, że Grudzień 1970 był jednym z najbardziej dramatycznych i zarazem najważniejszych momentów w całych dziejach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, nie ulega wątpliwości”.

Ale postronny widz mógłby zapytać: dlaczego? Przecież takie rzeczy dzieją się codziennie, co w tym tak szczególnego?

„To ludzie ludziom zgotowali ten los” – tak mogłaby odpowiedzieć Zofia Nałkowska.*

Ja mogę tylko zwrócić uwagę na fakt, że okrucieństwo, zdrada, morderstwa… – są to wszystko rzeczy, które nigdy nie tracą na znaczeniu. Są ponadczasowe. Na resztę pytań wnikliwie odpowiadają świadkowie zbrodni na własnym narodzie i rodakach. Nie od dziś wiadomo, że historia lubi zataczać koło.

Tytułowe zdanie „wolność ma zawsze cenę” staje się główną myślą przewodnią.

Strajki były tłumione przy pomocy milicji, esbeków i wojska wyposażonego militarnie. Czołgi, helikoptery, statki… Najbardziej szokujące są jednak same liczby… liczone w tysiącach.

Autorzy opisują wydarzenia na przykładzie kilku rodzin poległych w tamtym okresie młodych ludzi. Opowiadają też to, co sami zapamiętali będąc wtedy uczniami.

„Inni ludzie też krzyczeli, płakali, sceny były masakryczne. I ktoś poddał myśl, żeby ciało tego chłopca pokazać całej Gdyni.”

Bohaterowie sami mówią, że czuli się niczym Konrad Wallenrod, umierający w imię wolności, niepodległości. Poświęcali samych siebie, dla dobra innych ludzi. Wszędzie czuło się solidarność strajkujących.

Jakim przywódcą narodu można nazwać kogoś, kto każe strzelać do rodaków? A tym kimś zdecydowanie był I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – Władysław Gomułka. Ludzie walczyli o swoje pożywienie, o prawo do chleba, które radykalnie chciano im ukrócić. Są to bezsprzecznie jedne z najstraszniejszych wydarzeń okresu PRL-u.

A pomyśleć, że to wszystko zaczęło się od podniesienia cen towarów codziennego użytku… „To musi zostać opowiedziane.”

Kupiłam tę książkę moim dziadkom na rocznicę ślubu. Ale oni tę historię już znają. Czas by i młodzi ludzie, w tym samym wieku, co bohaterowie wspomniani w tekście, poznali tytułowego Janka Wiśniewskiego (czyli naprawdę osobę Zbyszka Godlewskiego), Brunona Drywę i wielu, wielu innych.

_________________________
• Zofia Nałkowska „Medaliony”.
• Reszta cytatów pochodzi z książki.

#4. „Podpalona” – Mark Billingham

Cześć :) Jestem już po maturach z polskiego i matematyki. Muszę przyznać, że zdecydowanie były trudniejsze od tych z poprzednich lat. Strasznie obawiałam się matematyki, bo jako 100% humanistka, mam z nią czasem problemy… ale udało się i mogę wszem i wobec zakomunikować, że maturę z matematyki zdałam :) Jutro angielski :)
Zapraszam Was wszystkich również do wzięcia udziału w konkursie w którym do wygrania jest egzemplarz „Przedśmiertnego neuroleptyku” – Kamila Czepiela
Również informuję, że na stronie Niebieskiej Studni rozpoczęła się przedsprzedaż kolejnej książki Chucka Palahniuka „Pigmej”.
_________________________________________________________________

"Podpalona"


Tytuł: „Podpalona”
Autor: Mark Billingham
Wydawnictwo: G+J Gruner + Jahr Polska
Liczba stron: 364
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-61299-65-3
Ocena: 5/10
Data przeczytania: 5 kwietnia 2011

„Teraz już wiem, co czuła Joanna d’Arc,
Teraz już wiem, co czuła Joanna d’Arc,
Gdy płomienie sięgnęły jej rzymskiego nosa
I jej walkman zaczął się topić…”

„Podpalona” to 4 thriller brytyjskiego pisarza Marka Billinghama, który tym razem pokaże nam zawiły światek gangsterskich porachunków, seryjnych morderców, zawiłych oszustw i kłamstw. Znowu mamy tu do czynienia z szybkimi zwrotami akcji, pościgami za prawdą i winnymi. W książce nie zabraknie również drastycznych scen, pojawiających się podczas prowadzonych równocześnie dwóch wątków dotyczących morderstw. Akcja rozgrywa się na przełomie 4 miesięcy – od lutego do maja, w Londynie.

„Seryjni zabójcy to cena, jaką płacimy za muzykę country.”

Tom Thorne, znany już niektórym z poprzednich części thrillerów, jest londyńskim inspektorem policji pracującym w Grupie do spraw Przestępstw Szczególnych. I tym razem będzie musiał stawić czoła najtrudniejszym zagadkom, ale będą mu towarzyszyć wierni przyjaciele: Phil Hendricks, Dave Holland i emerytowana policjantka Carol Chamberlain. Oczywiście nie zabraknie na scenie jego odwiecznego wroga, nadinspektora Nicka Tughana. Walka z wyrzutami sumienia, która ciągle towarzyszy Tom’owi podczas odgrywania roli dobrego i złego gliny będzie motywem przewodnim. Thorn’e nigdy się nie poddaje. Jego nazwisko w wymownie brzmi jak angielskie słowo „thorn” które znaczy cierń. „Cierń jest mały, kłujący” lub „drażniący i trudno się go pozbyć” jak mówi sam inspektor.

To ja ją podpaliłem…” – oto słowa, które przerywają spokój nocy Carol. Dawna sprawa. Wynajęty przestępca miał podpalić córkę gangstera, niestety pomylił się i ofiarą padła jej koleżanka. Podpalona dziewczynka po pewnym czasie popełnia samobójstwo. Mężczyzna, który sam przyznał się do podpalenia, po 20 latach odsiadywania wyroku wyznaje, że to nie on popełnił zbrodnię…
W międzyczasie pojawiają się nowe ciała, związane z serią schematycznych, gangsterskich porachunków. Zaczynają ginąć kolejni ludzie, a w obie sprawy wmieszane są dwie rywalizujące ze sobą rodziny.

Tak jak przy „Kokonie” można było powiedzieć, że jest niesamowity, totalnie zwalający z nóg, to przy „Mięczaku” dało się zauważyć normę spadkową, która może wynikała z braku czasu, krótkich terminów… czy czegokolwiek innego. Przy „Podpalonej” jest całkiem podobnie. Bardzo zirytował mnie też powtarzający się schemat „utrudnionej akcji”. Gdy śledztwo wydaje się iść w najlepszym kierunku, nagle wchodzi na scenę przeciwieństwo Deus ex Machina i utrudnia sprawę, odsuwając wszystkich głównych bohaterów od sprawy, którą przejmuje inny wydział. Na minus mogę również zaliczyć wygląd okładki, która w przypadku 3 poprzednich części intrygowała i była wyjątkowa. Mroczna, fascynująca grafika zniknęła…

Dużym plusem u Billinghama jest natomiast to, z jaką łatwością precyzyjnie łączy ciekawie nakreślone postacie, dogłębnie wchodzi w ich psychikę i ukazuje motywy działania. Dodaje do tego wciągającą, dającą do myślenia akcję i dylematy życia codziennego – to wszystko składa się na całkiem dobry thriller. Muszę jednak dodać, że zabrakło mi tutaj odrobiny „dobrego czarnego humoru”. :)

____________
• * „Bigmouth Strikes Again” – The Smiths. Cytat został również wykorzystany jako motto w książce.
• „Kokon” – Opinia: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/28042/kokon/opinia/1522372#opinia1522372